Tak jak myślałam... Hania szalała jak dziki zając... W pierwszym tygodniu z kuzynami a w drugim z kotem - do tej pory ma ślady po zadrapaniach.
Były to dla nas prawdziwie rodzinne święta... długie choć na pewno nie leniwe. Asia potrzebowała troszkę czasu, by się przestawić zarówno czasowo, jak i "architektonicznie". Najbardziej pomagało jej w tym łóżeczko turystyczne i jej koc - znajoma i bezpieczna przestrzeń. Ale to, co najbardziej jej przypadło do gustu, to spacery na zimnym powietrzu - zmarznięta, była w stanie się tylko uśmiechać i to z wielkim zadowoleniem.
Myślę, że sprawiedliwie udało nam się podzielić naszą obecnością z najbliższymi. Pierwszy tydzień - do Bożego Narodzenia i jednych, a kolejny, do Nowego Roku u drugich. Niby długi ten nasz urlop, ale zawsze ma się wrażenie, że za krótko...
kuzynostwo z Hanią i Asią... |
Śląska Wigilia |
Hania ze swoim nowym przyjacielem... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz