"Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"

ks. Jan Twardowski


















poniedziałek, 30 grudnia 2013

Pierwsza aukcja allegro

Kochani, bardzo dziękuję wszystkim, którzy udostępniali informację o aukcji na allegro oraz wzięli w niej udział. Dopiero się tego uczymy, więc oczekujcie na kolejna. Fantów dostaliśmy sporo, i to jakie!!! Mam nadzieję, że wkrótce ruszymy...


Przepraszam za potworniaste opóźnienia na blogu. Mam tyle postów do nadrobienia... Jak tylko dziewczynki wróca po przerwie do szkoły wszystko nadrobię - utknęłam w połowie wakacji... Obiecuję... wracam do pisania...

sobota, 14 grudnia 2013

Aukcja na allegro

Kochani, w końcu powolutku ruszamy z aukcja na allegro. Wszystkie pieniażki zgromadzone z licytacji, sa automatycznie przekazywane na jej subkonto w fundacji Sloneczko. Zapraszam do licytowania

Oto pierwszy fant, ufundowany przez zespół ENEJ - płyta z autografami muzyków.
http://allegro.pl/plyta-enej-folkhorod-z-autografami-charytatywna-i3791255997.html

środa, 4 grudnia 2013

1% za 2012 rok, dziękujemy

Moi drodzy czytelnicy i przyjaciele. Pragnę wszystkim podziękować za obdarowanie naszej Asi 1% z waszego rocznego rozliczenia podatkowego. W sumie uzbierało się tego 8 274.40 zł od 122 osób. Jesteśmy wam niezmiernie wdzięczni, gdyż kolejny raz być może uda nam się wyjechać na delfinoterapię. Brakuje jeszcze ponad 10 tyś., ale mam ogromna nadzieje, że z wasza pomoca uzbieramy tyle ile trzeba. Chciałabym również podziękować wszystkim, którzy w zeszłym roku wpłacili darowiznę - cieszymy się, że wybraliście Asię, tym bardziej, że w Polsce wiele osób potrzebuje finansowego wsparcia.

Chciałam was również poinformować, że Asia od kilku tygodni jest podopieczna Fundacji SŁONECZKO. Tam otwarliśmy jej drugie konto i to ono będzie docelowo jej głównym subkontem. W zwiazku z tym proszę o dokonywanie wszelkich wpłat, w tym 1% właśnie do Fundacji Słoneczko.
W tytule przelewu, lub celu szczegółowego w przypadku 1% należy dopisać Joanna Srokosz 460/s.

Dane Fundacji:


Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „SŁONECZKO”

77-400 Złotów, Stawnica 33A
KRS: 0000186434
NIP: 767-15-85-965
REGON: 572125388
E-mail: fundacja@fundacja-sloneczko.pl
Tel.: (+48) 67 263 40 90
Tel./fax: (+48) 67 263 25 96
komórka: (+48) 600 450 205

Prezes - Zuzanna Pabińska
Wiceprezes - Wioletta Carewicz
Wiceprezes - Dorota Augustyniak

Informacje telefoniczne:
od poniedziałku do piątku
w godzinach od 8:00 do 15:00.




Podstawowe konta bankowe:

Spółdzielczy Bank Ludowy Zakrzewo Oddział w Złotowie,

Darowizny na subkonta podopiecznych:

89 8944 0003 0000 2088 2000 0010

Darowizny - zbiórka publiczna:

21 8944 0003 0000 2088 2000 0070

Wpłaty zagraniczne w euro: kod SWIFT(BIC):

GBW CPL PP, 76 8944 0003 0000 2088 2000 0050

Wpłaty zagraniczne w USD: kod SWIFT(BIC):

GBW CPL PP, 97 8944 0003 0000 2088 2000 0060

środa, 6 listopada 2013

Koreańskie smaki

Dzisiejszy poranek rozpoczęłam dość egzotycznie. Mama Hani przyjaciółki zaprosiła mnie na kawę - tuż po odprowadzeniu dziewczynek do szkoły. Tak się złożyło, że dopiero co byli w Korei i powrócili z zapasami - 100 kg różnego rodzaju koreańskiego żarełka. Hania zdarzyła już posmakować koreańskich "nudli", mnie to czeka w piatek. Za to dzisiaj spróbowałam koreańskiego jabłka - bardzo soczyste, słodkiego ziemniaka, kasztanów (sa mniejsze i mniej słodkie) oraz suszonych rybek. Wyśmienite, można je dodawać do potraw, albo same - ponoć najlepsze z piwem. A na koniec dowiedziałam się jak oprócz sushi, można zjadać liście nori - podpieczone na patelni i zamaczamy w dresingu: sos sojowy, olej sezamowy i sezam - bardzo smaczne...

Wkrótce zacznę gotować nie tylko koreańskie potrawy... mam jeszcze koleżanki z: Chin, Brazylii, Maroko, Syrii, Libanu, Iraku, Iranu, Armenii...

A oto koreańskie rybcie...




poniedziałek, 4 listopada 2013

Wakacyjny epizod cz. III - Delfinoterapia 2013 - wodniczek



Tym razem nie o delfinach, ale też za bardzo nie będę odbiegać od wodnego tematu. Będzie o naszym małym wodniku... Bo tak należy o niej mówić. Przebywajac w basenie, większość czasu spędzała pod woda... Bynajmniej nie dlatego, by podziwiać podwodny świat...
Hania bardzo nas zaskoczyła w zeszłym roku kompletnym brakiem lęku przed głęboka woda, przez co, nie mogliśmy jej spuszczać z oczu. Tym razem, po rocznym kursie pływania wiedziała znacznie więcej na temat bezpiecznego wchodzenia do wody i przebywania w niej. Można już było nieco rozszerzyć "bezpieczna" od niej odległość do pobliskiego leżaka - gdy przebywała w dziecięcym basenie, lub do obecności mnie, Ola, lub którejś cioci czy wujka w dużym basenie.

Swoje eksperymenty z woda zaczynała ostrożnie, pamiętajac za każdym razem o "pochlapaniu" się woda. Po czym następowało pytanie, na jaki rodzaj bomby ma wskoczyć...

Zaczęło się z tata...

Potem było szaleństwo...


...oraz nowe wyzwania, tym razem nie było łatwo... musiała dotknać stopami dna - 1.5m


A potem samodzielne przepłynięcie szerokości basenu - ALE ZAPOMNIAŁA, ŻE JAK SIĘ PŁYWA TO MOŻNA ODDYCHAĆ, WIĘC PRZEPŁYNĘŁA GO POD WODA!


Ale i tak największy popis dała ostatniego dnia, gdy zawzięcie przez całe popołudnie trenowała w dziecięcym basenie pływanie na plecach. Pech chciał, że za każdym razem ktoś jej przeszkodził, więc wściekła zaczynała od nowa... Aż w końcu się udało... Pokonała lęk i poszła na głęboka wodę...






poniedziałek, 21 października 2013

Polsko-rumuńskie wesele w Anglii

Szczęściarze z nas... Mało kto ma okazję być na takim weselu... Trochę Anglii, trochę Rumunii i sporo Polski... Tak to z Aga bywa. Lubi postawić na swoim, a właściwie to nie tylko lubi, ale musi - na całe szczęście wszyscy dobrze na tym wychodza.



A jak już się decydować na ślub, to na taki, jaki podpowiada serce. Tym razem skromny w ilości - przy góralskich weselach każde wydaje się skromne... - najbliższa rodzina plus kilkoro przyjaciół (i ich dzieci). Za to miejsce najpiękniejsze z możliwych... Stwierdziliśmy z Olem, i to na samym poczatku, że jeszcze w tak cudnym miejscu na weselu nie byliśmy...



Do restauracji dochodziło się tunelem... na końcu którego znajdował się przyklejony do klifu modernistyczny budynek, z którego rozpościerał się cudny widok na morze. Po prostu nie mogliśmy wyjść z podziwu...




Nie mówiac o jedzeniu... Risotto z truflami a na drugie dziczyzna, a na tej się akurat znam, i muszę przyznać, że była wyborna.












A najdzielniejsza tancerka była Hania... Wykorzystywała każda chwilę wesela - tak, jakby miało być ostatnie... Zasnęła w ciagu kilku sekund, a rano odkryliśmy, jak powinny wygladać stopy prawdziwej tancerki...

wtorek, 15 października 2013

Rocznicowo...

No i stało się... 10 lat minęło... a przecież dopiero co oboje byliśmy krakowskimi studentami. Dorobek? Urocze dwie panienki... na chłopca też mamy ochotę... 

Dostaliśmy od przyjaciół najlepszy prezent - opiekę nad naszymi dziewczynkami, abyśmy mogli sami wybrać się do restauracji i poświętować we dwoje.
Jedzenie było wyborne, oboje uwielbiamy owoce morza, choć przyznam, że troszkę musieliśmy się pomęczyć, aby dobrać się do jedzenia...

Kalorie zrzucaliśmy następnego dnia w pobliskim lesie...









wtorek, 8 października 2013

Wakacyjny epizod cz. III - Delfinoterapia 2013 - Milli Park

W czasie turnusu rehabilitacyjnego mamy jeden lub dwa dni wolne, które zazwyczaj przeznacza się na zwiedzanie i wycieczki. W tym roku, wraz z trzema innymi rodzinami postanowiliśmy udać się na odpoczynek do usytuowanego 25km na południe od Kusadasi, Narodowego Parku Milli. Nikt z nas za bardzo nie wiedział czego oczekiwać, ale powiedziano nam, że będzie się nam podobać.
Cóż, po tylu dniach spędzonych w hotelu, każdy skrawek natury wydaje się piękny, ale to miejsce jest na prawdę wyjatkowe.

Po drodze mieliśmy okazję zobaczyć mniej turystyczne miasteczka, z typowa turecka zabudowa. To, co tak bardzo jest tam charakterystyczne, to olbrzymie metalowe baniaki na wodę rozmieszczone na dachach domów-wrzatek za darmo...



Wjeżdżajac do Parku, takie widoki nas witaja. Widocznana zdjęciu wyspa to grecka wyspa Samos. 



Plaże w Parku sa krystalicznie czyste - przy hotelu takiej się nie znajdzie. Zdjęcia chciało się robić co kilka kroków.







Hania wszędzie potrafi znaleźć sobie zajęcie. Jak nie zamki z piasku, to kamieniste wieże.



Ale nie tylko piękne plaże można tam znaleźć, ale i góry, i lasy i dzikie zwierzęta.



poniedziałek, 30 września 2013

Wakacyjny epizod cz. III - Delfinoterapia 2013

Na tę relację pewnie czeka sporo z mich czytelników.  Tak kochani, kolejny raz, dzięki pomocy Was wszystkich udało nam się wyjechać z Asia na delfinoterapię. Tym razem w wyjatkowo dobranym towarzystwie.
Turcja, jak zawsze, przywitała nas przemiła obsługa i bardzo piękna pogoda.
Do hotelu dojechaliśmy tuż przed kolacja. I jakże to było miłe być rozpoznanym przez kelnerów!

Reszta grupy zjechała w nocy i dopiero następnego dnia mogliśmy wszystkich poznać. Jak zazwyczaj, najszybsza integracja miała miejsce w dziecięcym basenie i w wieczornych godzinach na patio.


W tym roku Asia miała inna terapeutkę... I jak to Asia, potrzebuje za dużo czasu na oswojenie i niestety tym razem, jakoś nie dała się przekonać. Kasia, doświadczona i przesympatyczna terapeutka miała nia lada orzech do zgryzienia. Bo nie dość, że Asior uparty, to jeszcze przyplatał się jakiś nerwokaszel. Nie było łatwo. 
Cóż, stwierdziliśmy, że trudno... Fajnie jest jak dziecko jest zadowolone i wykonuje polecenia terapeuty w uśmiechem na twarzy. No, ale nie tym razem... Delfiny i tak zrobia swoje...
O dziwo, w tym roku Asi najbardziej podobało się to, czego nigdy nie lubiła - szybka przejażka z delfinem!!!



Tym razem niestety musiała zostać uruchomiona pomoc rodzica. Wchodziłam do wody na czas sonarowania (wtedy to delfin wysyła bezpośrednio w kierunku centralnego układu nerwowego wiazkę ultradźwięków). Asię zawsze uspakajało moje śpiewanie i przytulanie i trzymanie głowy w wodzie. To, co zauważyłam wtedy u niej, to jej przesadna wrażliwość na delfina i jego sonar. Jednakże miałam okazję się przekonać co to znaczy. W czasie jednej terapii stanęłam w wodzie tuż przy pyszczku delfina. Śpiewałam Asi i przytrzymywałam jej głowę. Po chwili musiałam wyskoczyć z wody, bo nie potrafiłam ustać na nogach z powodu nieznośnego mrowienia. Dostałam tak pożadna dawkę sonaru, że do wody wróciłam dopiero po chwili.

Tak więc dzięki uporowi Asi i jej niechęci do współpracowania, w tym roku delfinoterapia obfitowała w liczne sonarowania, a z każdym dniem pozwalała na więcej i dłużej.


















ps. Zdjecia autorstwa Rafała T., Marcina W. i mojego.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...