Tym razem nie o delfinach, ale też za bardzo nie będę odbiegać od wodnego tematu. Będzie o naszym małym wodniku... Bo tak należy o niej mówić. Przebywajac w basenie, większość czasu spędzała pod woda... Bynajmniej nie dlatego, by podziwiać podwodny świat...
Hania bardzo nas zaskoczyła w zeszłym roku kompletnym brakiem lęku przed głęboka woda, przez co, nie mogliśmy jej spuszczać z oczu. Tym razem, po rocznym kursie pływania wiedziała znacznie więcej na temat bezpiecznego wchodzenia do wody i przebywania w niej. Można już było nieco rozszerzyć "bezpieczna" od niej odległość do pobliskiego leżaka - gdy przebywała w dziecięcym basenie, lub do obecności mnie, Ola, lub którejś cioci czy wujka w dużym basenie.
Swoje eksperymenty z woda zaczynała ostrożnie, pamiętajac za każdym razem o "pochlapaniu" się woda. Po czym następowało pytanie, na jaki rodzaj bomby ma wskoczyć...
Zaczęło się z tata...
Potem było szaleństwo...
...oraz nowe wyzwania, tym razem nie było łatwo... musiała dotknać stopami dna - 1.5m
A potem samodzielne przepłynięcie szerokości basenu - ALE ZAPOMNIAŁA, ŻE JAK SIĘ PŁYWA TO MOŻNA ODDYCHAĆ, WIĘC PRZEPŁYNĘŁA GO POD WODA!
Ale i tak największy popis dała ostatniego dnia, gdy zawzięcie przez całe popołudnie trenowała w dziecięcym basenie pływanie na plecach. Pech chciał, że za każdym razem ktoś jej przeszkodził, więc wściekła zaczynała od nowa... Aż w końcu się udało... Pokonała lęk i poszła na głęboka wodę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz