"Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"

ks. Jan Twardowski


















sobota, 5 maja 2012

Australijczycy w Polsce - Tatry, czyli wiosna na Kasprowym

Wiosna na Kasprowym nie zaczyna się w marcu... nawet na początku kwietnia wygląda bardzo zimowo... ale tak to już tam jest. Na właściwą pogodę polowałam kilka dni. Aby Australijczycy mogli coś zobaczyć i aby za bardzo nie zmarzli nie spieszyliśmy się i opłacało się. Trafiliśmy na prawie bezwietrzną pogodę z odrobiną słońca pomiędzy chmurami. Widząc dzień wcześniej Krupówki, nie spieszyliśmy się i nie zamawialiśmy biletów przez internet (i tak są droższe o 20zł za osobę). 

I dobrze zrobiliśmy, bo nie było kolejki (nasz czwórka to był już tłum) i najbliższym wagonikiem pognaliśmy w górę. Oczywiście jak zawsze widok był niesamowity, zwłaszcza, że w dole widać było nartostradę i pomykających na niej narciarzy (tu włączała się zazdrość i tęsknota za nartami). Zbiegiem okoliczności w wagoniku jechali z nami narciarze z Newquay, stolicy angielskiego surfingu oddalonej o jakąś godzinę od Plymouth.


Tatry dla mnie, to takie miejsce, gdzie odczuwam prawdziwą wolność. Gdzie jest się w samym centrum natury (oczywiście pomijam kwestię komercji na wysokości 2000m n.p.m - która to bywa miejscem przyjemnym jak i wyprowadzającym człowieka z równowagi).
Tatry to również moje wspomnienia: wspólnych i samotnych wypraw, rozmów i rozmyślań, przypadkowych spotkań i tych zaplanowanych (ze Stwórcą).


Na szczycie było ponad 2m śniegu i sporo narciarzy (ach, jak serce zazdrościło_. Karolinę ubraliśmy odpowiednio do warunków, inaczej w tych swoich trampkach nie zaszłaby za daleko, albo wręcz przeciwnie... ślizgiem w dół do samych Kuźnic.








Z Kasprowego wybraliśmy się na spacer w stronę Świnicy. Odczuwane w pierwszym momencie zimno zamieniało się w przyjemne ciepło zmęczenia. Szliśmy tak długo, jak długo nam na to pozwalał szlak. Dalej można było się przedzierać ze specjalnym sprzętem i najlepiej w grupie.












A potem był odpoczynek i podziwianie, czyli mistyczna rozmowa z samym Stwórcą.


















Był też odpoczynek we wspomnianej komercji na wysokości 2000m n.p.m. Gorący grzaniec galicyjski wprowadził nas w stan błogostanu...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...