W końcu lekarze zdecydowali, by Asię przenieść do szpitala w Exeter. Było z tym trochę zamieszania. Najpierw załatwiono karetkę i zgłoszono w szpitalu nasz przyjazd. Potem okazało się, że na oddziale Bramble nie ma miejsca, więc odwołano karetkę. Za jakiś czas powiadomiono nas, że jednak miejsce dla Asi jest, ale że nie ma już wolnej karetki, i że możemy poczekać do następnego dnia, chyba że zdecydujemy się przewieść Asię w naszym samochodzie, gdyż jej stan pozwala na to. Niestety fotelik samochodowy został w mieszkaniu w Exeter, ale tak bardzo chcieliśmy już wrócić, że poprosiliśmy naszego sąsiada o jego przywiezienie do Bristolu. Spakowaliśmy się, wzięliśmy Asię i pojechaliśmy w dobrze znane nam strony, do Exeter, miasta, w którym czuliśmy się tak dobrze. Przyjechaliśmy ok. 22 w nocy. Na miejscu czekali na nas, wszystko było przygotowane. Znajome twarze serdecznie nas witały z nieukrywanym smutkiem na widok Asi, którą już mieli okazję wcześniej poznać. Zaraz po naszym przyjeździe odwiedziła nas Nathalie, koleżanka z pracy Ola... Dzięki niej, Olo mógł być bez stresu tak długo nieobecny w pracy, a po powrocie czekała na niego wieść o awansie. Mało tego, jego firma (Boots the Chemist) nie potrąciła mu ani funta z wypłaty. Wszyscy jak tylko mogli, ułatwiali nam życie.
|
Domki w Exeter |
|
dawny port |
|
promenada przy porcie |
|
katedra w Exeter |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz