Pomimo całej tej przykrej historii, która nam się przydarzyła, wszystko dało się jakoś znieść, zwłaszcza dzięki organizacji szpitala oraz jego pracownikom. Lekarze dokładnie tłumaczyli nam wyniki badań oraz informowali o tym, co Asia będzie miała badane i dlaczego. Pięlęgniarki były cudowne, czułe i deliatne. Nigdy nie obawialiśmy się Asi pozostawić w ciągu dnia czy na noc. Zawsze ktoś się nią opiekował. Kiedyś w nocy, gdy nas nie było, jedna z pielęgniarek (jeśli dobrze pamietam to miała na imię Nina) tuliła w ramionach Asię przez dwie godziny. Tak po prostu, "bo chore dzieci bardziej potrzebują być tulone... a ja czułam się tak cudownie, że nie chciałam jej odłożyc do łóżeczka" jak powiedziała. Gdy przychodziły i nam i Asi się przedstawiały. Zawsze jej mówiły, co będą robić i dlaczego. Gdy karmiły (rureczką), życzyły smacznego. Asia nigdy nie leżała w mokrym pampersie, dbały, by była czysta i świeża, a gdy mieli przyjechać do Asi goście, czekała na nich z piękną fryzurą. Dbały również o nas, o to, aby Olo miał gdzie spać( bo ja spałam w Asi pokoju na łóżku dla rodzica), abyśmy pojedli, przewietrzyli się, dbały o odwiedzających nas gości.
Dbały o nas również wolontariuszki - cudowne babcie - które przychodziły, by porozmawiać, pocieszyć, poprzytulać dzieci. Dbały by w kuchni dla rodziców zawsze była herbata, kawa, cukier, mleko, ciasteczka... po prostu dobre starsze kobiety
To wszystko sprawiało, że pomimo, iż było to dla nas obce miejsce, czuliśmy się jego częścią. Pokochano tam Asię, a to wystarczyło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz