"Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"

ks. Jan Twardowski


















poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Ronald McDonald's House

Po Nowym Roku nie musieliśmy już rezydować w szpitalu. W końcu zwolniło się miejsce w domu, w którym mieszkają rodzice dzieci przebywających w szpitalu w Bristolu. Ronald McDonald's House jedną z wielu placówek w Anglii, które dosłownie ratują życie rodzicom ciężko chorych dzieci. Jasne, że najlepiej jest człowiekowi w jego własnym domu, a najwygodniej jest spać w swoim własnym łóżku, jednak jeśli można być stale blisko swojego dziecka, ale nie mieszkać w szpitalu, to w takich trudnych chwilach możliwość ta pozwala prawie normalnie funkcjonować.



Mieliśmy własny pokój z łazienką. Dodatkowo w budynku była olbrzymia kuchnia z przypisanymi do danego pokoju półkami, kuchenkami i lodówkami. Był też tam pokój dzienny, pralnia, suszarnia oraz ogród. Czegóż chcieć więcej. Błogosławione miejsce! Pomyśleliśmy kiedyś z Olem, że jeśli kiedykolwiek byśmy wygrali dużą sumę pieniędzy to chcielibyśmy ufundować taki dom.
W końcu można było jakoś żyć. Można było ugotować sobie, co się tylko chciało i normalnie w spokoju przy stole zjeść... Właściwie to z jedzeniem zaczęłam mieć wtedy problemy. Niestety lodówkę mógł już otwierać tylko Olo (zwłaszcza rano), a jeśli jakiś zapach do mnie doleciał, to zlewaki znajdowały się bardzo blisko... więc zawsze zdążyłam. W tym też czasie, jak to w I trymestrze bywa, mogłam spokojnie zaspokoić potrzebę snu. W nocy nie budziła mnie obecność pielęgniarek, a w ciągu dnia rozkładałam łóżo w pokoju Asi.
Dom ten na prawdę pomagał  nam redukować stres. Pozwalał regenerować siły, ładować akumulatory.
Ronald McDonald's House in Bristol

Niestety nie mam własnych zdjęć, więc zamieszczam tu te, które udało mi się znaleźć w internecie.


4 komentarze:

  1. szkoda, ze w Polsce nie ma takich warunkow o jakich piszesz...a moze gdzies tam sa, a ja o tym nie wiem nawet...pozdrawiam, Justyna

    OdpowiedzUsuń
  2. ja nawet nie słyszałam nigdy o czymś takim, no nie oszukujmy się Polska to Polska. Nie ma się co dziwić. Odkąd moja mama była w ciąży z 5-letnim bratem nie cierpię Polskich lekarzy i szpitali. Kiedy się urodził po jakiś tam badaniach przyszli do mamy i powiedzieli, że Marcin nie przeżyje do piątku, tak o. Wprost. Że ma powiększone serce. To był horror. Później się okazało w Krakowie, ze zdjęcie było źle zrobione i to jest cień serca, a nie powiększone.

    Zuzia. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. W Polsce polepsza się, ale akurat pod względem kontaktów lekarzy z pacjentami jesteśmy daleko w tyle...

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Aniu!
    Prosimy o bardzo pilny kontakt z Ośrodkiem Rehabilitacyjnym "Odrodzenie" w Katowicach na nasz adres mailowy: osrodek@rehabilitacja.org.pl

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...