Asia nadal nie ruszała lewą stroną ciała, a jeśli już, to były to niewielkie ruchy może przypadkowe, a może wymuszone siłą woli i organizmu. Lekarze nadal głowili się nad tym, co jest przyczyną zapalenia mózgu. Z dotychczasowych wyników wiedzieliśmy, że wykluczono najniebezpieczniejsze wirusy (Enterovirus PCR, Varicella Zoster virus PCR, HHV 6 PCR oraz wirusa Herpes Simplex PCR -czyli wirusa opryszczyki, który pozostawia po sobie w mózgu dziurę na dziurze). Znaleziono w wydzieline z nosa wirusa Influenza A PCR czyli wirusa grypy. Czekaliśmy na wyniki bardzo dokładnych badań płynu mózgowo-rdzeniowego w kierunku tego konkretnego wirusa. Niestety nie znaleziono go tam, co nie wyklucza jego obecnosci w mózgu.
Nadal codziennie pobierano Asi krew i mocz do badań. Niestety, co chwilę szukano nowego miejsca na wenflon, gdyż żyłki jakie udało się znaleźć szybko się zamykały. Miała pokłute rączki i stopy. Przykro było oglądać kolejne próby pobierania krwi, ale z drugiej strony mieliśmy pewność, że Asia nie straciła czucia, bo przy każdym wbiciu igły pojawiał się ruch nogi czy ręki a czasem grymas na twarzy wyrażający w jednoznaczny sposób, że ją to bolało. Dożylnie również podawano Asi leki przeciwpadaczkowe oraz przeciwwirusowe. Ten ostatni szybko zamieniono na Oseltamiwir, czyli popularny Tamiflu.
W nocy 28 grudnia kolejny wenflon był do wymiany. Najpierw przyszła lekarka z oddziału i próbowała znaleźć żyłę, potem druga a potem ok godz. 3 w nocy sprowadzono najlepszego specjalistę. Lekarz przez pół godziny próbował znaleźć jakąkolwiek żyłkę. Niestety. Tak bardzo było mu przykro, że musiał tyle razy kłuć Asię bezskutecznie. W związku z tymi problemami, Asię przed południem przewieziono na zabieg. Kolejne znieczlenie... i nie ostatnie... Założono jej linię centralną - wenflon, który przez mniejszą żyłę prowadził prosto do żyły centralnej a ta do serca. Teraz trzeba było tylko dbać o sterylność wenflonu na zewnątrz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz