"Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"

ks. Jan Twardowski


















poniedziałek, 21 maja 2012

Olympic Torch in Plymouth

I zaczęło się... Nie dość, że Wielki Jubileusz Królowej, Euro 2012 to jeszcze do tego olimpiada. Ogień olimpijski wędruje po kraju zapalając to kolejne znicze w większych miastach. Drugiego dnia dotarł do nas, do Plymouth. I jak tu nie oglądać takiego historycznego wydarzenia. Poszłam, najpierw obserwowałam uroczystości na głównej ulicy Royal Parade, potem szybko na skróty pobiegłam pod destylarnię ginu - tam już było po zmianie i pochodnię niosły na zmianę jakieś kobitki, no a potem szybkim marszem wraz z całym tłumem ruszyłam na Hoe - piękne, zielone miejsce na klifie, z "kołem" i latarnią - znakiem rozpoznawczym Plymouth. Tam już był ścisk, ale na szczęście dwa telebimy pozwalały na obserwowanie tego co się działo. Ogień dotarł, zapalono znicz i impreza się skończyła... niewyobrażalne, co? A jednak... nie to co w Polsce: festyny, grile, koncerty, promocja miasta, sponsorzy, reklamy itp. Tutaj zabrakło mi tego czegoś, może nawet jarmarcznego kiczu, ale w końcu coś takiego zdarza się raz, może dwa...



A żeby tego było mało, nagle tłum 55 tysięcy ludzi (jak podaje lokalna gazeta), rozszedł się w 15 minut pozostawiając po sobie to, co było już zbędne, czyli butelki, puszki, papiery, popękane balony i pełno innych śmieci... i nie wiem, czy tam tak się robi, aby nie zaśmiecać całego miasta, czy oni już tak mają... (Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, że np. po wizycie papież nagle milion osób pozostawia po sobie wszystkie śmieci i odchodzi...)
Tak więc dużo krzyku, organizacja słaba, kulminacja - taka sobie, ale myślę, że pozostanie w pamięci...

ps. pewnie za bardzo skupili się na finale meczu Chelsea - Bayern, bo w pubach było głośniej i weselej...





A tak to wyglądało na głównej ulicy... Najpierw policja, a za nią... SPONSORZY...






A to już na Barbikanie - okolice destylarni ginu


Dojrzeć co się dzieje mogłam tylko dzięki telebimom...




Ale i tak warto było się wybrać późnym wieczorem na Hoe, choćby dla tego widoku - latarnia...




oraz dla drugiego rozpoznawalnego symbolu  w Plymouth:



A to już jedna z marin w Plymouth - bardzo urokliwe miejsce





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...