No to w końcu i do Plymouth zawitała piękna pogoda... I choć już za kilka dni znów ma być pochmurno, to bardzo się cieszymy z tego co mamy, czyli upał plus chłodna bryza od morza - coś pięknego. Hania miała akurat dzień wolny od przedszkola, więc pojechałyśmy na Hoe - nasze najpiękniejsze miejsce w Plymouth. Na olbrzymim klifie znajduje się zarówno park, jak i olbrzymi kawał zielonej (czyt. trawiastej) przestrzeni, hotele z najpiękniejszymi widokami, najdroższe apartamenty (ok. 650 000 Ł za dwu-sypialniany), latarnia, koło, kilka knajpek oraz.... basen!!! Tak, basen, bardzo stary, ale w świetnym stanie a jego umiejscowienie jest wręcz bajeczne (jak się pomyśli o Plymouth) - na klifie, ale już w morzu... Czekamy na sezon, Hania ma już obiecaną kąpiel (brrr, tutaj woda prawie jak w Bałtyku, zawsze jest zimna).
Oto hotele a po prawej u góry apartamentowce... cóż, za widoki się płaci...
Hania lubi zdjęcia, a najbardziej, gdy się jej je robi...
A tak wygląda samo Hoe w słoneczny dzień...
A gdzie klify? A są, a właściwie to jeden wielki...
Jest tez i wyspa, obfotografowana w innym poście z drugiej strony, muszę się kiedyś na nią przeprawić...
No i wspomniany basen...
Latarnia - znak rozpoznawczy Plymouth... nie wszyscy wiedzą, że to właśnie stąd wypływały statki "przesiedleńcze" do Australii...
I drugi znak... nie mylić z londyńskim...
A takie cuda rosnące w murkach, są tu na porządku dziennym, uwielbiam je...
cudownie tam u Was:)
OdpowiedzUsuńTyle wspaniałych i zielonych miejsc do spacerków:)