Nie tak to miało być!!! Mieliśmy być w Polsce, mieli być dziadkowie, babcie, chrzestni... miała być wielka rodzinna impreza. I była, tylko, że gdzie indziej i z kim innym. Ale i tak było fajnie... wiadomo, nasze serca nadal ściskał ból, ale przecież w końcu trzeba było zacząć żyć i cieszyć się tymi małymi drobinkami każdego dnia. Zrobiłam z babcią Asi tort, obowiązkowo ze świeczką (zawsze to jakaś forma terapii, a może zobaczy ten nikły płomyk???). Babcia przywiozła z Polski walizę smakołyków, więc było czym poczęstować naszych kochanych gości, czyli połowę rodziny Waniczków (z których obecnie 2/3 to rodzina Kujawskich, ale w tamtym czasie nam się nawet o tym nie marzyło) oraz kilku innych sąsiadów. To był bardzo miły wieczór, choć pod wielkim znakiem zapytania jak to będzie następnym razem...
|
dotykanie i smakowanie |
|
może to widziała??? |
|
zdecydowanie preferuje szynkę od dziadzia Romcia |
|
potrzeba kciuka... |
|
z ukochana ciocią Gabi |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz