W szpitalu nie było źle, to tylko jedna noc... Wszyscy byli mili... Jednak w domu jest najlepiej. Wszystko wróciło do normy i na następny dzień, jak co roku 6-go grudnia, odwiedził nas Św. Mikołaj. Rankiem Asia znalazła w łóżeczku nową zabawkę i dzięki temu pozwoliła rodzicom troszkę dłużej pospać. Przeziębienie zdawało się przechodzić, więc Asia mogła wrócić do swoich lekcji pływania. Od kiedy Olo pracował na wieczorną zmianę, prawie cały dzień spędzał razem z nami. Jeździliśmy wtedy nad morze lub do Parku Dartmoor, odwiedzaliśmy Dylana na jego farmie a w grudniu obserwowaliśmy zakupowe szaleństwo wśród Brytyjczyków, którzy z tej okazji dostawali pół dnia wolnego w pracy. Nam pozostało tylko znalezienie choinki, a nie było to łatwe, gdyż wiekszość została wyprzedana przed rozpoczęciem Adwentu. Ale w końcu udało się!
Ten blog będzie o nadziei, która pozwala żyć, która pomimo ran zadanych przez los podnosi i każe iść przed siebie. Ten blog będzie o rodzinie, której coś cennego zostało zabrane w Boże Narodzenie, ale też coś zostało podarowane. To będzie historia małych cudów.
"Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"
ks. Jan Twardowski
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"
ks. Jan Twardowski
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz