"Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"

ks. Jan Twardowski


















poniedziałek, 30 stycznia 2012

Niespodzianka od Asi klasy

W związku z Asi wczorajszymi urodzinami, dzieci w szkole zrobiły dla niej piękną laurkę oraz... pięknie zaśpiewały "Happy Birthday". Poza tym zabrano Asię do Donkey Centre, gdzie Asia spędziła pół dnia, jeżdżąc na osiołku i bawiąc się w tzw. soft room i stimulation room. Bardzo jej się tam podobało...




niedziela, 29 stycznia 2012

5 lat temu

Tak, minęło dokładnie 5 lat, jak ją zobaczyłam pierwszy raz... po 12 godzinach porodu w samo południe Asia w końcu postanowiła nam się ukazać. Pamiętam pierwsze słowa Ola: "Aneczko popatrz jaka ładna". Była prześliczna a pierwszy kontakt z jej niesamowitym cieplutkim ciałkiem pozostanie niezapomniany. I ten zapach noworodka... zapach RAJU.
Tych pięć jej lat z nami to czas obfitujący zarówno w łzy szczęścia jak i cierpienia. Jest z nami, i to jest NAJWAŻNIEJSZE.

Dzisiejszy dzień był wyjątkowy i mieliśmy wyjątkowych gości... przyjechali z Truro nasi kochani Kujawscy oraz...mój brat, czyli wujek Sławek!!!

Skoro tak wyjątkowo, to musi być dużo zdjęć!!!


Asia od pewnego czasu zaczęła się bardzo ładnie skupiać... Tort wyraźnie jej się spodobał.





W oczekiwaniu na otwarcie i napompowanie prezentu, dziewczynki skakały po łóżku wujka - taka mała rozgrzewka...


Aby stworzyć ten przecudny zamek, potrzeba było, aż trzech panów, dzielnych panów...


i jednej dzielnej dziewczynki...


Jeszcze nie gotowy a już sprawdzony!!!



I chyba się spodobał...


Hani na pewno...


Asiuni też...


I naszemu księciu z bajki też...


sobota, 28 stycznia 2012

Piękna angielska zima

Gdy w Polsce siarczyste mrozy w Anglii... też zimno, jak na Anglię oczywiście. Na jej południowym zachodzie jednak możemy o śniegu tylko pomarzyć. I choć warunki do zjeżdżania na sankach w Plymouth mamy wyśmienite, to przyjdzie nam chyba jeszcze poczekać do następnej zimy. Gdzieniegdzie kwitną krokusy, żonkile i inne kwiaty a trawa tak zielona, że nawet przy naszych największych staraniach, nie udało nam się takiej wyhodować w naszym ogrodzie na Śląsku. 
I chyba tylko po gołych gałęziach i siedzących na nich ptakach można poznać, że to ZIMA...

I dlatego tak bardzo lubię taką wiosnę, jaką mamy w naszej Polsce... czyli takie wielkie BUM, kiedy to wszystko nagle budzi się do życia (bo tu to chyba nawet za bardzo nie przysnęło).

Poniżej dokumentacja fotograficzna z dzisiejszego dnia...








wtorek, 24 stycznia 2012

Przemytnicza wioska...




 Wiem, że w dzisiejszych czasach nie planuje się dzieciom życia, zwłaszcza małżeństwa, ale Wiktor jest taki fajny... i ma takich dobrych rodziców!!!



Ale miało być o Polperro... oto one w całej swej okazałości: wąskie, małe, urocze...



Z licznymi pubami i restauracjami, oczywiście pełnymi w niedzielne popołudnie...


A oto słynny port, w którym to dochodziło do historycznych przekrętów...

Hania uwielbia morze...

niedziela, 22 stycznia 2012

Historia moich świeczek

Po krótkiej przerwie na naukę robienia mydełek i "bomb" do kąpieli znów powróciłam do świeczek, które jednak są i łatwiejsze i chyba nieco tańsze. Jak się to zaczęło? To moje wieczorne lanie wosku? Szczerze powiedziawszy to chyba dzieci sprawiają, ze zaczynasz myśleć o robieniu czegoś. Gdy siedzisz w domu, bo dzieci są jeszcze malutkie i potrzebują Twojej obecności, to przychodzi czas, że czujesz się jakoś zmęczona tym "nic-nie-robieniem". Do pracy nie chce się jeszcze wracać, a dzień wypełnia ci zabawa, czytanie i oglądanie bajek, zabawy w ogrodzie czy na placu zabaw, a w międzyczasie sprzątanie, gotowanie, pranie, wymienianie pieluch, karmienie itd. To wszystko jest piękne i bardzo potrzebne, zwłaszcza nasza najzwyklejsza obecność, ale przychodzi moment, kiedy ta zabiegana mamusia (choć po stanie domu wcale nie widać, że taka zabiegana) chciałaby coś zrobić dla siebie. Dla jednej będzie to fitness, dla drugiej łażenie po galerii handlowej, dla trzeciej jakieś spa czy masaż a jeszcze dla innej to coś, co pozwoli jej chociaż na chwilę zapomnieć o tym, że jeszcze w pralce pranie, że trzeba wyjąć mięso z zamrażarki by się na jutrzejszy obiad rozmroziło, o tym że cały pokój w zabawkach, i że jeszcze trzeba przegotować wodę by na rano była (do mleka modyfikowanego)...
Poza filmem i książką odnalazłam swoje zajęcie, które całkowicie pochłania mnie przez ten króciutki czas. Czysty relaks, skupienie uwagi tylko na jednej rzeczy ( a nie na dziesięciu)... Pewnie każda z mamusiek tęskni za czymś takim...
Moja przygoda ze świecami zaczęła się nie tak dawno... i jeśli dobrze pamiętam, to było to na przełomie wiosny i lata, czyli nieco ponad pół roku temu. Choć pierwszą zrobiłam z moim tatą bardzo dawno temu. Mój tata wbił do kawałka drewna za pomocą gwoździa zwykłą świeczkę. Następnie ją zapalił a potem w płomieniu podgrzewał kredki świecowe, a te topiąc się ślicznie spływały po świeczce oblepiając ją kolorowym woskiem. Również i ja zaczęłam je robić z wosku, a właściwie z parafiny. Później zrobiłam ich troszkę z żelu, ale ze względu na wysoką cenę wosku żelowego w Anglii, pozostałam przy świecach woskowych.
Co jest potrzebne do zrobienia świeczki?
1. Wosk: parafinowy, żelowy, pszczeli... oraz stare niedopalone świeczki, albo najtańsze do przetopienia
2. Pojemnik do topienia w kąpieli wodnej (stary garnek, albo specjalny pojemnik)
3. Forma - mogą to być różnokształtne specjalne formy, ale i również pojemniki po jogurtach, pudełka po herbatach i co tam tylko się znajdzie.
4. Barwniki do świec
5. Olejki zapachowe
6. Knoty - jeśli przetapiamy świeczki, to knot już mamy
Instrukcja: Wosk topimy w kąpieli wodnej, dodajemy barwnik i ewentualnie lejek zapachowy i wlewamy do formy, w której wcześniej umieściliśmy knot.
Łatwe?????? No jasne, że nie, zwłaszcza jak się to robi po raz pierwszy!!!

Dlatego zamieszczam poniżej instrukcję fotograficzną...


Potrzebujemy pojemnik, w którym będziemy rozpuszczać wosk lub parafinę. Ja mam takie coś:



Rozpuszczanie wosku zajmuje sporo czasu, więc można to robić gotując, oglądając tv, buszując po internecie itp. ale jeśli niedaleko są dzieci, to należy wtedy bardzo uważać, by z ciekawości nie zrobiły sobie krzywdy. Gdy świeczki (jeśli ich używamy) już są rozpuszczone, wyjmujemy knoty (ważne by ich wcześniej nie przeciąć, przydadzą się na pewno przy robieniu innych świec)...


... i odstawiamy je gdzieś na boku, najlepiej wyprostowane.


Następnie dodajemy barwnik do świec i mieszamy...

 ... można dodawać różne kolory, ważne by uzyskać chciany kolor. Kolor wosku gorącego różni się od wystygniętego, więc najlepiej wziąć kropelkę i poczekać chwilkę by się przekonać jaki kolor w rzeczywistości otrzymamy.


W międzyczasie przygotowujemy nasze formy do świec. Na poniższym zdjęciu widać formę piramidy. Już wcześniej zaczęłam w niej robić świeczkę i jest częściowo zalana woskiem. Knot musi być w górnej części przytrzymywany, by nie padł do środka, oraz aby przebiegał przez środek świecy.



Przy robieni świec posługuję się również nie profesjonalnymi formami czyli takimi zwykłymi silikonowymi. Nadają się one równie dobrze do mydełek, muffinek, świeczek i czekoladek.

Specjalne formy mają z jednej strony otworek na knota, którego dokładnie okleja się np. modeliną. Zaleca się posmarowanie formy od środka olejem. Nie zawsze to robię, ale świeca z niej na pewno wychodzi łatwiej. Jeśli są z tym problemy to warto na jakiś czas wystudzoną formę ze świecą włożyć do zamrażalnika, ale niestety to powoduje czasem delikatne pęknięcia zewnętrznej warstwy świecy.



Następnie wlewamy gorący wosk do form - ostrożnie i powoli, raczej nie po ściankach, tylko do środka.



 Teraz czekamy, aż wosk zastygnie, ale tylko w przypadku form z włożonym knotem. Przy formach niskich, lub bez otworków na knota, czekamy aż wosk nie będzie cieczą, ale nadal będzie ciepły. Wąskim patyczkiem robimy w środku dziurkę i wkładamy do niej knotka, po czym szybko podpieramy go patyczkami by nie wpadł do środka. Przy zalewaniu kolejną porcją wosku (jeśli robimy kolorowe świeczki), będzie to konieczne!


Następnie zalewamy kolejną porcją wosku, przygotowaną tak samo jak poprzednią. Jeśli zależy nam, aby kolory oddzielone były od siebie w sposób bardzo wyraźny, formę umieszczamy w zimnej wodzie. Wosk zastygnie natychmiast i kolory się nie wymieszają - różnica jest niewielka gdy jest więcej wosku, ale jeśli robimy "zebrę" czyli sporo warstw kolorów, warto chłodzić.


Gdy wosk całkowicie wystygł, wyjmujemy świeczki z form i przycinamy knoty na odpowiednią długość - wszystko zależy od wielkości świeczki.


Oto co mi wyszło tym razem:




 Teraz proste???


A skąd wziąć te wszystkie potrzebne składniki??? Swoje pierwsze świeczkowe zakupy zrobiłam tutaj: http://www.krainaswiec.pl/sklep/index.php i polecam, zwłaszcza na początek zestawy do robienia świec.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...