"Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"

ks. Jan Twardowski


















poniedziałek, 31 stycznia 2011

Boże, co oni zrobili mojemu dziecku???

USG bioderek w 6 tyg. wykazało jakieś nieprwidłowości. Spodziewałam się tego... też z nimi miałam problemy. Kolejne USG za tydzień, tym razem musiałam sama z Asią na nie pojechać. Na konkretną godzinę stawiłyśmy się w szpitalu na ortopedii. Zajął się nami przesympatyczny personel. Zostałyśmy poproszone na kontultację do Mr. Cox'a, ortopedy specjalizującego się w nieprawidłowościach bioder u małych dzieci. Zrobił przy mnie USG i wszystko mi spokojnie wytłumaczył. Zaproponował założenie ortopedycznych pasów biodrowych, które pomagają w prawidłowym ustawieniu stawu biodrowego. Zapytał mnie o zdanie, czy się zgadzam,  i takie tam. Gdy byłam mała to rodzice nosili mnie w specjalnej pielusze filcowej właśnie ze względu na biodra. Zapytałam o jego opinię, w końcu to on tu jest specjalistą. Odpowiedział, że według niego im wcześniej się pasy założy, tym krócej je Asia bedzie nosić. No i przejęli nas fizjoterapeuci... zachwyceni Asią założyli jej pasy i wszystko mi wytłumaczyli. Byłam w szkoku! Moja Asia musiała być w nich uwięziona, aż do odwołania (min. 6 tyg.), i nie można ich było ściągać. Cotygodniowe kontrole w szpitalu, luzowanie pasów, bo Asia rosła, konsultacje z Mr Cox'em itd. Potrzebowałam aż trzech dni by się do tego przyzwyczaić, Asia tylko jeden...

Asia w pasach
Pozycja "Na boku z podniesioną nogą"

Pozycja spacerowa, dobrze, że zdecydowaliśmy sie na taki fotelik...



niedziela, 30 stycznia 2011

Pierwsze spotkanie z Morzem...

Oboje jesteśmy z południa Polski, i oboje kochamy widok Morza...Olek szczególnie, gdyż jest żeglarzem...takim wakacyjnym, ale to wystarczy... Mieszkając w Exeter, często nam się zdarzało jechać pospacerować po plaży do Exmouth. W końcu trzeba było też i Asi pokazać Morze. Miała wtedy 4 tygodnie, był to koniec lutego. Pogoda wiosenna, było ciepło i przyjemnie. Takich wyjazdów będzie nam się przytrafiało coraz więcej...Cóż, już tacy jesteśmy...siedzenie w domu to marnowanie czasu.

Troszkę wiało, jak to nad morzem

Chyba się podobało...

Od początku nie znosiła czapek!

piątek, 28 stycznia 2011

Dokładnie cztery lata temu...

Ach, jak ten czas leci. To już cztery lata...dokładnie cztery lata temu kończyłam pić herbatkę u Gabi i szykowałam się do porodu...skurcze regularne co 8 min., a potem... Pojawienie się Asi, czyli cud narodzin
Zrobiłam pyszny tort czekoladowy, jutro pierwsze świętowanie a za tydzień kolejne. Kiedyś, gdy Asieńka była mała, pomyślałam sobie, że chciałabym, by taka maleńka pozostała... i co ja narobiłam??? A dzisiaj podeszła do mnie, objęła mnie swoim prawym ramieniem i władowała się na moje kolano. I pomyślałam sobie to samo...słodziak mój najdroższy. To jest zdumiewające, jak taka mała istota może rozkochać w sobie wszystkich dookoła... I mam takie dziwne przeświadczenie, że odegra bardzo ważna rolę w świecie.

Hania wyjadała wisieńki

moje dzieło

smakował wszystkim bez wyjątku




czwartek, 27 stycznia 2011

Wielkie zmiany...

Ktoś pomyślałby, że wymyślamy...takie decyzje...? Przecież mamy to, czego większości naszym znajomym brakuje: własny dom, w miarę bezpieczne auto, dzieci, ja pracę a Olek firmę...ale mamy też marzenia. Jedno wielkie, ale tu potrzeba cudu Bożego, i wiele takich, które przy zaangażowaniu, wysiłku i sprzyjającemu losowi możemy spełnić. Więc nie dziwcie się...nie chcemy zgrzybieć na starość (oj jeszcze do niej daleko, nie chcemy zgrzybieć w czasie trwania naszej względnej młodości). Poszukiwanie pereł przecież też dotyczy naszej pracy, miejsca zamieszkania, nowych pasji... Polska jest cudowna, Śląsk - zależy gdzie... Tak samo jest i w Angli, ale tam mamy szansę, by coś pozmieniać i kiedyś wrócić do Ojczyzny... Staramy się odczytywać znaki...boskie podpowiedzi. Decyzja została podjęta zaraz po powrocie z Angli, dopiero teraz przyszedł czas na realizację i mam wielką nadzieję, że nie zajmie to więcej niż pół roku. Tyle mamy czasu. Sprzedaż domu i firmy, kupno nowego domu w Plymouth, szukanie szkoły dla Asi i przedszkola dla Hani, szukanie terapeutów... dobrych terapeutów i dobrych rehabilitantów. Jesteśmy dobrej myśli!!!

środa, 26 stycznia 2011

Uroki rodzicielstwa

Cycek, spanie, kupa, cycek, spanie, kupa...itd. Niektórych to przeraża...a innym daje radość, zazwyczaj ci pierwsi to bezdzietni. Wzajemne poznawanie się to nielada sztuka. Tu ukłony kieruję w stronę Tracy Hogg (szukając przed chwilą jak się pisze jej imię i nazwisko, dowiedziałam się, że nie żyje, umarła mając 44 lata). To ona w swojej ksiażce "Jezyk niemowląt. Moja mama mnie rozumie." ukazała jak uczyć się mowy swojego dziecka. Pierwsza pozycja książkowa, która rzeczywiście czegoś uczy.
To nasze odkrywanie Asi niestety zostało obciążone kolką. To jest prawdziwy koszmar, kiedy nie wiesz czemu twoje dziecko płacze, a ty znim, bo nic nie pomaga... Zaczynało się ok 21:00 i kończyło po północy. Wrzask, na który nic nie poradzisz. Kąpiele, karmienie, masaż, owijanie w kocyk, itd. Nic. W końcu po dwóch tygodniach wieczornych męczarni, bo tak to trzeba nazwać, mądra położna doradziła, by wieczorem częściej karmić Asię. Więc od 17:00 cycek pojawiał się co godzinę. Zdarzył się natychmiastowy cud! Kolki ustapiły, mało tego, Asia spała od 20:00 do 4-5 nad ranem. To dopiero wyczyn dla 4-tygodniowego maluszka (Hanka rekord pokonała zaraz po urodzeniu). W końcu Olek zaczął się  wysypiać. A dzięki Tracy Asia zaczęła zasypiać zupełnie sama mając 6 tyg. Ktoś zbadał, że jest to najlepszy czas na naukę zasypiania. Podjęliśmy ryzyko tej lekcji. Zajęła nam jeden wieczór, a dokładnie jakieś 2-3 godziny cierpliwości. Niektóre dzieci potrzebują więcej, ale nie trwa to dłużej niż tydzień. Warto!!!

Rozmowa córci z mamą

Kąpiel - najlepsza gdy z tatą

Kokon - w razie gdyby rączki przeszkadzały w zasypianiu

Pierwsze eskapady - w najlepszym towarzystwie

wtorek, 25 stycznia 2011

Wspomnienia, które bolą...czasem bardzo

Odwożąc ostatnio Asię do przedszkola, sporo wspominam...i tak się zastanawiam, na ile mi siły i energii starczy przy pisaniu tego bloga. Wracanie do tych pięknych chwil nie jest łatwe, gdy wiesz, co się wydarzy, już niedługo... Oglądam zdjęcia i zastanawiam się, jakby to było INACZEJ, gdyby...
Tego INACZEJ i GDYBY nazbierałoby się sporo w całym moim życiu, ale nie moge powiedzieć, że czegoś żałuję...
Nie da się wspominać bez łez. Jeszcze do niedawna zdarzały takie momenty, że miałam wrażenie, że to tylko sen, zły sen...szkoda, że tak nie jest. Ale to nic, tak bywa.
I nadal nie pytam Boga dlaczego, a powinnam?
Więc słucham tej "od-Piotrowej" płyty, wspominam i trochę szlocham. Takich przeżyć człowiek też potrzebuje.

Macierzyństwo

W końcu u siebie...choć na porodówce też było fajnie i wygodnie. To niesamowite, że dotąd nosiłam ją pod swym sercem, a teraz ona spogląda na mnie mrużąc z niedowierzaniem oczy. Jest śliczna. Wiem, dla każdego rodzica jego własne dzieci są zawsze śliczne, ale Asia jest po prostu piękna. To były piękne chwile, pierwsze dni, poznawanie się nawzajem. Wspominam to z łezką w oku. Karmienie piersią to była kolejna nowa dla mnie rzecz. Położne bardzo pomagały, Asia nie miała z tym najmniejszego problemu - i tak jej zostało, po prostu lubi jeść. Co innego ja...nawał mleka był tak duży i ból  nie do zniesienia, że pomagało tylko jej ssanie. Chyba dwa dni chodziłam z kapustą w staniku, kilka razy na dzień rozmasowywałam stwardnienia pod prysznicem i wylewałam morze łez... Gabi pocieszała mnie, że to trwa tylko kilka dni, bym wytrzymała i nie przestawała karmić. Tak też było, później to była sama przyjemność, zwłaszcza podniesiony poziom oksytocyny, który sprawiał, że odpływałam...i budziłam się z nagą piersią obok mojego maleństwa.



odpoczynek



wieczorny relaks w kąpieli


wspólny odpoczynek


Choć nasza rodzina była daleko, to sąsiedzi starali się ję zastąpić jak tylko mogli. Gdy przyjechaliśmy z Asią, wieczorem wpadli na pępkowe. Wiedząc, że nie będziemy przygotowani na takie zaskoczenie, wszystko przynieśli: ciasto, sałatkę, wódkę, soki i ...kieliszki. Bardzo jestem im wdzięczna za te wszystkie chwile, kiedy tak po prostu wpadali do nas. Dzieki temu czuliśmy się jak u siebie. Odwdzięczaliśmy się im tym samym... Jak dobrze, że Gabi mieszkała zaraz obok.


z ukochaną ciocią Gabi
                                                      


Ciasto dla Asi


poniedziałek, 24 stycznia 2011

Miłe niespodzianki dnia powszedniego...

Oj działo się, działo... W piątek Małysz, wczoraj Stoch, w sobotę opowieści Michała o trekingu w Nepalu, niedźwiedziach na Alasce, skorpionach i innych obrzydlistwach w Arizonie i marzeniach o Mustangu...a dzisiaj taka wiadomość!!! Dobrze się tydzień zaczyna... A śnieg pada i pada...w końcu mamy zimę.


czwartek, 20 stycznia 2011

Pojawienie się Asi, czyli cud narodzin

To były długie minuty...aż w końcu pojawiły się dwie kreseczki... Pamiętam, że był to maj 2006 roku, tuż przed wizytą papieża. Bardzo się cieszyliśmy, choć nagle dotarło do mnie, że już nie ma odwrotu, że wszystko będzie inne. Mdłości pojawiły się w czerwcu, dwa tygodnie mordęgi, a potem bardzo kobieco...
Nie pytaliśmy o płeć, lekarz sam się wygadał mówiąc; " Po góralsku to niebiesko, a po polsku różowo". I wszytko było jasne, choć tak też wynikało z moich wyliczeń. USG to tylko potwierdziło.

Skończyło się mówienie "Bobik", a zaczęło zastanawianie nad imieniem. Były dwie opcje: Ewa i Joanna. W tym czasie bardzo podziwiałam postawę św. Joanny Beretty Moli, włoskiej lekarki i bardzo chciałam, aby to ona była patronką mojej córki, a poza tym na studiach mieszkałam z Aśką, niesamowitą dziewczyną, obecnie cudowna matką i żoną, więc decyzja była szybka i wiem, że trafna.

Asia dobrze się rozwijała, a my szykowaliśmy się do wyjazdu za granicę. Olek dostał propozycję pracy w Anglii jako farmaceuta i stwiedziliśmy, że musimy skorzystać z tej szansy. Oczywiście był to duży stres dla niego, nowe miejsce, nowa kultura i jezyk, żona w ciąży, rodzina daleko...To był niesamowity czas. Przez miesiąc mieszkaliśmy w hotelu. On rankiem wyjeżdżał do pracy do Exmouth, a ja zostawałam w Exeter i całymi dniami spacerowałam poznajac miasto i szukajac dla nas własciewgo lokum. Jeśli ktoś był w Angli, to wie, że nie jest takie proste, chyba, że ma się dużo pieniędzy, albo dzieli dom z kimś. W tym czasie w hotelu pracowało kilka Polek, w tym Gabi, która bardzo nam pomogła. Sama bedąc mamą, zachowała się jak najlepsza przyjaciółka... i tak się porobiło, że zamieszkaliśmy w nowym i bardzo przytulnym mieszkanku zaraz obok domu, w którym mieszkała ze swoimi przyjaciółmi i synkiem.
To był koniec listopada, więc do porodu zostały dwa miesiące. Ja z każdym tygodniem robiłam się coraz to większa. Położna wytłumaczyła mi wszystko, co jest zwązane z porodem w Anglii. Więco zostało mi spokojne wyczekiwanie... Boże Narodzenie spędzilismy w Londynie u przyjaciół. Nie było tak jak w domu, jak bylismy przyzwyczajeni, ale było bardzo przyjacielsko i była też Pasterka. W styczniu Gabi zaczęła krzyczeć: "Aśka wyłaź!". Minął 37 tydzień więc jej na to pozwalałam...to było bardzo czułe... Termin się zbliżał, a tu nic. W końcu na dwa dni przed coś się ruszyło. W niedzielę pojawiły się skurcze regularne, ale co 10-15 min. Więc czekaliśmy. Torby w samochodzie, a my na późnowieczornej herbacie u Gabi...Było wesoło, bo co chwilę marszczyłam twarz i szybciej oddychałam. Wrócilismy ok 22:00, jeszcze prysznic i czekamy. Oj zaczęło boleć nie na żarty, telefon do położnej i jedziemy. Zrezygnowalismy ze szpitala na rzecz czegos w rodzaju porodówki. Takie kameralne miejsce, przytulne, ładne i co najważniejsze, z najlepszymi położnymi w okolicy.

                                                    Przedporodowa herbatka u Gaby


Akcja porodowa, Maternity Unit, Honiton
                                                  

Na porodówce byliśmy po pólnocy. Wszystko spokojnie bez pośpiechu. Obie sale porodowe wolne. Położna zaczęła przygotowywać basen a ja w tym czasie próbwałam spacerować, skakać na piłce, odpoczywać. Potem była przyjemna choć przerywana co 3 min. skurczami kąpiel w basenie.



Potem kolejne badania, po których już nie wróciłam do basenu. Bałam się i za bardzo bolało. Głupi jaś nie pomógł tylko ogłupił, potem petydyna, po której odjechałam na jakieś 2 godz. No i w końcu, w samo południe w dniu terminu zobaczyliśmy Asię. Była śliczna od samego początku. Taką cieplutką położono mi ja na piersi. To było cudowne. W tym momencie wszystko przestało boleć. Byliśmy tylko my: Asia, Olo i ja.


Nasze pierwsze czułe spotkanie

Po pierwszej nocy...

środa, 19 stycznia 2011

Wstęp

Boże Narodzenie wcale nie musi być piękne, magiczne, białe... Może być straszne, pełne cierpienia, niepewne. Ale nie może zabraknąć nadziei, zwłaszcza wtedy, gdy Bóg się ma narodzić. Gdy jej zabraknie, zaczyna się powolna, bolesna agonia. Rodzi się piekło. Ten blog będzie o nadziei, która pozwala żyć, która pomimo ran zadanych przez los podnosi i każe iść przed siebie. Ten blog będzie o rodzinie, której coś cennego zostało zabrane w Boże Narodzenie, ale też coś zostało podarowane. To będzie historia małych cudów.

                                                                        
                                                                    ***


Gotuję suszone jagody. Asia wróciła z przedszkola z lekkim rozwolnieniem. Głodna jak zawsze dokończyła obiad Hani. Zaraz jedziemy na fizjoterapię do pani Kasi. Zastanawiam się jak ona wytrzymuje te krzyki dzieci a jednocześnie zawsze jest dla nich taka czuła.
Wyczekuję piątku, kiedy to pojedziemy do moich rodziców. W końcu to Dzień Babci i Dziadka. Nie wiadomo czy w przyszłym roku będziemy mogli ich wtedy odwiedzić. Jak co roku dostaną rodzinny kalendarz z nowymi zdjęciami dziewczynek. Babcia pewnie nie może się go już doczekać. Może spadnie świeży śnieg to będziemy mogli poszusować na stoku, albo...pojedziemy do Zakopanego, Małysz będzie skakać...oj znowu się ceprów najedzie...
A wieczorem pewnie czeka mnie partyjka gry w "go", Olek mi nie odpuści po wczorajszej mojej wygranej.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...