"Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"

ks. Jan Twardowski


















poniedziałek, 24 grudnia 2012

Boże Narodzenie 2012

Drodzy Przyjaciele,
tak się nam w tym roku poszczęściło, ze Święta spędzamy w prawdziwie rodzinnej atmosferze.
I bardzo dobrze nam tutaj, w Polsce...

Pamiętamy o Was...

A z okazji tych szczególnych dni, pragniemy Wam życzyć Bożego Narodzenia... w Waszych rodzinach, domach, sercach...
Pokoju i radości ducha...
Wiary, nadziei i miłości...
a w Nowym Roku pomyślności i spełnienia marzeń.

Niech Wam wszystkim Nowonarodzone Dziecię błogosławi...

A ten krótki film to taki prezent od nas...


czwartek, 20 grudnia 2012

Lot wśród podniebnej glorii

I nadeszła wyczekiwana chwila... W końcu weszliśmy do samolotu. Właściwie to zostaliśmy wwiezieni. Od jakiegoś czasu gdy mam zamiar lecieć samolotem, zgłaszam Asię jako osobę niepełnosprawną, która oprócz tego, że wymaga na lotnisku asysty, to potrzebuje też i windy. Postanowiliśmy, że będziemy ją dźwigać tylko wtedy, kiedy jest to konieczne. Podróże tanimi liniami stały się przyjemne. Omijamy wszelkie kolejki, których Asia po prostu nigdy nie znosiła, a do samolotu zazwyczaj wchodzimy na końcu. Zawsze czekają na nas miejsca w przedostatnim rzędzie. Wychodzimy też jako ostatni, również w asyście... O nic nie musimy się martwić.

W samolocie już mamy sprawdzony podział miejsc. Hania od strony okna, potem ja, Asia i sąsiednim rzędzie Olo. Asia zazwyczaj zasypia zaraz po starcie, więc spokojnie mogę odpowiadać na tysiące pytań mojej czterolatki.
Tyma razem tuż po stracie czekała na nas niespodzianka. Na niebie ukazało się widmo brockenu!!!! Oczywiście jest to zjawisko górskie, ale nam się ukazało gdy już wzbiliśmy się ponad chmury.




Widmo brockenu polega na odbiciu twojego cienia na chmurze wraz z tęczową otoczką wokół, zwaną glorią. Razem z Hanią zachwycałyśmy się tym widokiem. Ludzie siedzący obok chyba za bardzo nie wiedzieli o czym mówimy...



Ale przy lądowaniu to dopiero był widok!!!



To nie jest reklama ryanair'a... choć tak by się wydawać mogło.

niedziela, 16 grudnia 2012

Podręczny bagażnik...


No i zaszaleliśmy...
Byliśmy nastawieni na to, że Święta Bożego Narodzenia spędzimy w Anglii... Kolejne... bez śniegu, bez rodziny, bez tego wszystkiego, co można mieć tylko w Polsce.
Na dodatek, zupełnie sami (choć wiem, że nasi przyjaciele z Truro już knuli plan, jak nas zakwaterować w ich przepełnionym w święta domu). Ceny biletów były kosmiczne - tanie linie lotnicze tak zarabiają, właśnie z okazji świąt. Połowę taniej byłoby jechać samochodem i problemem nie byłoby to, że jechalibyśmy dwa dni w jedną stronę, tylko to, że o tej porze roku pogoda jest nieprzewidywalna, a utknąć na niemieckiej autostradzie nie jest  niczym przyjemnym, zwłaszcza gdy się jedzie z dziećmi. A poza tym na letnich oponach to jak samobójstwo.
Ale zaproszenie na wesele przyjaciela przechyliło szalę... 
No i z głupia sprawdziłam ceny i okazało się, że jeśli wyjedziemy dużo wcześniej nie będzie to kosztowało aż tak dużo. Jedyny problem to Asi szkoła i Ola klinika i praca, ale okazało się, że Olo kończy zajęcia 14 grudnia, ja też wtedy. Zaryzykowaliśmy i w pięć minut mieliśmy rezerwację. Olo załatwił wolne w pracy, a i Asia dostała zezwolenie w szkole na kilka wolnych dni.
Tak bardzo się cieszyliśmy, zwłaszcza, że nie planowaliśmy tego wyjazdu.
Nie ma to jak Boże Narodzenie z rodziną u siebie...

ps. Bagaż oczywiście tylko podręczny, resztę wysłaliśmy wcześniej kurierem...




Nativity Play w Hani przedszkolu

Hania też miała swoje przedstawienie o Bożym Narodzeniu. Tak na prawdę za bardzo nie wiedziała, co ma robić. Wiedzieliśmy wcześniej, że ma być gwiazdeczką, ale już od dwóch tygodni śpiewała w domu angielskie kolędy.

Było zabawnie... Takie małe dzieci są nieprzewidywalne.

Na zdjęciach można Hanię zobaczyć w białym sweterku z latarką (no bo gwiazdy świecą). Jakość zdjęć kiepska... ale tylko tyle udało mi się wydobyć z tego, co zrobiłam telefonem...




piątek, 14 grudnia 2012

DAR - bo proste jest piękne

Było to pierwsze przedstawienie, gdzie występowała Asia i cała masa wyjątkowych dzieciaków. Ciężko było mi wyobrazić sobie, jak to wszystko będzie wyglądało. Bo co też mogą nam pokazać dzieci takie jak Asia, które czasem nawet nie potrafią zakomunikować, że chce się im pić, czy jeść. Wiedziałam, że opiekunowie musieli włożyć w przygotowania masę czasu i energii. Ale nigdy nie pomyślałabym, że to będzie takie piękne przesłanie, że każde dziecko będzie miało swoją wyjątkową rolę, i że będzie ją odgrywało najlepiej jak potrafi, całym sobą.

I mało tego... to nie dla nich, ale z myślą o innych zostało pomyślane.



To świąteczne przedstawienie miało tytuł "The Gift", czyli prezent, dar. No bo w sumie, Boże Narodzenie to dar od Boga. A idąc tym tropem, na kartach Biblii natykamy się kolejne prezenty: pokłony od pasterzy czy czy dary od Trzech Króli. Prezenty i dary składane Temu, który darem stał się dla nas wszystkich.

Dar może być jednocześnie prosty i niezastąpiony... Każdy może coś ofiarować...

A co? To już trzeba samemu wymyślić...

Uczniowie z Woodlans Special School, postanowili również ofiarować coś specjalnego. Każda klasa pomyślała o innym darze. Ale w szczególny sposób postanowili obdarować partnerską szkołę z Ghany... Chcąc im pomóc wybudować kolejną studnię, aby dzieci zamiast chodzić każdego dnia po wodę mogły ten czas spędzać na nauce, przez listopad i grudzień, poprzez różne akcje zbierali pieniążki właśnie na ten cel.
Również i z tego świątecznego przedstawienia.




Pierwsza występująca klasa z "Transition department" obdarowała ludzkość MIŁOŚCIĄ.


Klasy z "Progression department":

Acer Class obdarowała nas PIĘCIOMA ZMYSŁAMI, a więc DOTYKIEM, SŁUCHEM, WZROKIEM, WĘCHEM i SMAKIEM. Chyba tylko wtedy, gdy stracimy jakiś zmysł, wiemy jak wielki to dar. Niestety na co dzień o tym zapominamy. A te dzieci doskonale wiedzą, że czasem jest to jedyna droga do poznawania świata.


Chesnut class obdarowała wszystkich PRZYJAŹNIĄ.



Willow class zdecydowała, że chcą obdarować wszystkich ŚWIATŁEM


A Lime class wybrała dar KOLORU, bo przecież to kolor nadaje sens: ostrzega, fascynuje, informuje...


Early Years department, czyli klasy Beech, Oak i Hazel, w której to jest Asia, postanowiły obdarować świat MUZYKĄ, ŚWIATŁEM i PRZYJAŹNIĄ.


Asia, choć trochę w wózku podsypiała, w najważniejszych momentach robiła to co trzeba... muzykę i światło kocha, jak mało co... Zwłaszcza gdy ma na nie wpływ.





Trzecia od lewej to Asia...




I co najważniejsze, nie zapomniano o Jezusie... To on stał się puentą tego przedstawienia...


 A wszystko zakończyło się wspólnym śpiewaniem kolęd...


poniedziałek, 10 grudnia 2012

Santa...c.d.

I przyszedł ...

Hania już w nocy przybiegła do mnie, by obwieścić tą radosną nowinę. I nie wiem jak ona to zrobiła,  ale wytrzymała do samego rana,  i dopiero, gdy weszłam do ich pokoju, zaczęła rozpakowywać prezenty. Była tak podekscytowana!!!
To takie cudowne wierzyć... w Świętego Mikołaja.
Sama pamiętam doskonale te wszystkie towarzyszące tej nocy emocje i odczucia. 
Teraz trochę tego brakuje, ale przyznam się, że uwielbiam Hani widok, gdy jest zaskoczona a jednocześnie wniebowzięta.
"Dawanie" uszczęśliwia nie poprzez prezent sam w sobie, ale poprzez gest i widok szczęśliwych oczu obdarowanego.

Z Hanią nie ma problemu, jeśli chodzi o prezenty. Ona zawsze wie, co chciałaby otrzymać i w jakiej kolejności. Z Asią mamy zawsze problem... bo przecież tutaj o tę radość chodzi...
Więc w  tym roku Mikołaj bardzo, ale to bardzo się skupił nad tym, aby prezent nie tyle był praktyczny, co po prostu, by wywoływał u niej jakieś zainteresowanie. I udało mu się!!!









A Hania??? Skoro na urodziny dostała trzy lalki to.... no o cóż innego mogła poprosić jak nie o chłopaka dla lalki? (Żeby się nikt nie czepiał, to bardzo proszę o uszanowanie naszych przekonań zarówno religijnych jak i seksualnych...;-) To nasze prawo). 
Ale nie było łatwo. Najpierw musieliśmy ją przekonać, że Mikołaj może przynieść jeden prezent. Potem trzeba było wybrać, która to lala będzie tą pierwszą. Padło na Barbie... Keny w tym roku były bardzo obciachowe więc Mikołaj zdecydował się na...Justina Biebera!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I to śpiewającego... wystarczy wcisnąć pępek naszego bohatera i ...radość nie ma granic!!! 

Ha ha, a raczej HO HO...




czwartek, 6 grudnia 2012

Santa...

Wyczekiwanie na Mikołaja jest bardzo ekscytujące... I dla dzieci i dla rodziców...
Na dzień przed tym szczególnym dniem, kiedy to Święty Mikołaj, ten najprawdziwszy w świecie, nocą, gdy wszyscy śpią, przynosi grzecznym dzieciom prezenty, postanowiliśmy sprawdzić, tak na wszelki wypadek, czy już przybył do Plymouth. Bo jak wiadomo, w Anglii nie przychodzi tego dnia i obawialiśmy się, że przyjdzie do naszego domu w Wyrach i nas tam nie zastanie. Ale na szczęście okazało się, że wie, iż w Plymouth mieszka sporo dzieci z Polski, przybył dzień wcześniej by zdążyć z dostarczeniem wszystkich prezentów.

Zamieszkał w pięknej chatce wraz z elfami...
I nawet zaprosił nas do środka...



Hania była w szoku... Zaniemówiła... jak to ona w takich sytuacjach... Po chwili jednak skusiła się na uśmiech...


 ps. szczegóły nocnej wizyty Mikołaja w następnym poście...

środa, 5 grudnia 2012

Spotkanie z Peppą Pig

Co to był za wieczór pełen wrażeń!!! To tak, jakby spotkać i uściskać swojego największego idola.
Do Plymstock udaliśmy się tylko w jednym celu. By spotkać ją, najukochańszą postać z kreskówek: Peppę Pig. Troszkę musieliśmy na nią poczekać, więc cieszyliśmy się innymi rozrywkami.
Ale w końcu się ukazała... Hania nic nie wiedziała, to była dla niej niespodzianka, a na widok Peppy po prostu zaniemówiła. Później, cierpliwie stała w kolejce, by móc się z nią spotkać osobiście. A gdy przyszła na kolej na nią, po prostu cała wtuliła się w nią.

Dawno nie widziałam jej tak szczęśliwej!!!






ps. kolejną bohaterką po Pepie jest Minnie Mouse... Już teraz zaczynam odkładać na to spotkanie...

wtorek, 4 grudnia 2012

W poszukiwaniu kasztanów

Szukałam w pobliskim lesie i parku kasztanów. Chciałam Hani pokazać jak się robi z nich ludziki - jeszcze ich nie zna i chyba nigdy nie widziała kasztanów...
No i nie znalazłam...
Za to, nie ma tu najmniejszego problemu, aby kupić kasztany jadalne... mniam mniam... pychota.
Pierwszy raz zajadałam się nimi w Rzymie, a właściwie na obrzeżach Watykanu. Idąc wzdłuż rzeki mija się most za mostem, a przy nich stoją grille z niczym innym jak z kasztanami. Pierwszą porcję kupiliśmy na spróbowanie, ale szybko musieliśmy dokupić kolejne, gdyż nie nadążaliśmy z Olem z obieraniem, tak smakowały dziewczynkom.

A teraz chłodnymi jesiennymi wieczorami można bez trudu przywołać włoskie wspomnienia...



ps. bardzo smaczne, zwłaszcza popijane grzańcem...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...