Szukałam w pobliskim lesie i parku kasztanów. Chciałam Hani pokazać jak się robi z nich ludziki - jeszcze ich nie zna i chyba nigdy nie widziała kasztanów...
No i nie znalazłam...
Za to, nie ma tu najmniejszego problemu, aby kupić kasztany jadalne... mniam mniam... pychota.
Pierwszy raz zajadałam się nimi w Rzymie, a właściwie na obrzeżach Watykanu. Idąc wzdłuż rzeki mija się most za mostem, a przy nich stoją grille z niczym innym jak z kasztanami. Pierwszą porcję kupiliśmy na spróbowanie, ale szybko musieliśmy dokupić kolejne, gdyż nie nadążaliśmy z Olem z obieraniem, tak smakowały dziewczynkom.
A teraz chłodnymi jesiennymi wieczorami można bez trudu przywołać włoskie wspomnienia...
ps. bardzo smaczne, zwłaszcza popijane grzańcem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz