I w końcu dotarł do nas Olo... Asia, jak zwykle powitała go swym śmiechem oznaczającym niesamowitą radość, a Hania jak to Hania wstydliwością pomieszaną z radością. Natomiast była już pewna na 100%, ze wyjazd na delfinki jest tuż tuż.
Po dwóch dniach jazdy w samochodzie z klimatyzacją (ale bez ozonu ;-) ) potrzebował odpoczynku, a jak wiadomo, najlepiej odpoczywa się na łonie natury. Planowaliśmy wypad w Tatry, ale ze względu na niepewną pogodę w górach, co śledziliśmy z balkonu domu moich rodziców, stwierdziliśmy, ze nie będziemy narażać się na biegi przełajowe w czasie burzy i pojechaliśmy na zaporę czorsztyńską. Krótki ten wypad był, ale zawsze to coś... Spisz nadal robi na mnie wrażenie...
To jest tak dziwnie pomalowane ?? :-)))
OdpowiedzUsuńtak, jest to pomalowane w taki sposób, że jak się odpowiednio stanie, efekt jest trójwymiarowy
OdpowiedzUsuń