"Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"

ks. Jan Twardowski


















poniedziałek, 10 września 2012

Jabłończańskie klimaty

Jabłonka bardzo się zmieniła... opuściłam ją tuż po maturze i nadal zachwycam się zmianami... 
Zawsze był tam ruch, zwłaszcza w rynku, ale to , co się dzieje teraz... samochód wolę zostawiać w domu... 
A wszystko za sprawą Słowacji, która kilka lat temu zmieniła koronę na euro, no i niestety, a dla nas na szczęście, pozwoliła rozwijać się polskim wsiom przygranicznym. Oczywiście Jabłonka od zawsze czerpała z tego faktu korzyści, ale w ostatnich latach to było wielkie bum!!! Sklepy wyrastały jak grzyby po deszczu i wszędzie były kolejki.
Powstało wiele nowych instytucji, firm, budynków gminnych, których wcześniej nie było - te bardzo cieszą oko, zwłaszcza Orawskie Centrum Kultury i nowy Ośrodek Zdrowia, ale osobiście bardziej moją uwagę zwracają budynki związane z moim dzieciństwem.


Budynek przedszkola i szkoły podstawowe (klasy1-3). Nie wiem czy szkoła tam jest nadal, ale zapach przedszkola pamiętam do dziś. Pamiętam szatnię, stołówkę i serwowane na niej dania, pamiętam swoją salę i swoją wychowawczynię. Pamiętam, że nudziło mi się, bo gdy inne dzieci ledwo co dukały (czytały) ja już dawno znałam cały elementarz na pamięć. Ale do szkoły wcześniej mnie nie posłano (na szczęście), bo już wtedy najważniejsza była Iwona. I pamiętam jak płakałam, gdy się okazało, że ona będzie chodzić do klasy A na poranną zmianę a ja do B. Na szczęście tata zainterweniował i w końcowym rezultacie ani dnia nie spędziłam w klasie B, poza tym nie było innej możliwości. Moi rodzice pracowali, a na miejscu nie mieliśmy rodziny, która mogłaby pomóc w opiece nade mną. (Dzięki Iwonko!!!).


No a po trzech latach nauki edukację rozpoczęłam w zielonej szkole. Miło ją wspominam, choć oczywiście nie wszystkie lekcje (nie znosiłam historii, przez nauczyciela oczywiście, ale cicho sza....). Pamiętam lekcje w-f, na korytarzu lub na boisku przed szkołą. Wkurzałyśmy się na nauczycielkę, że tylko ćwiczymy kozłowanie i podawanie piłki, a nie gramy, ale teraz z perspektywy czasu oraz z doświadczenia lekcji w-f znajomych, wiem, że było to dobre. Aby zagrać, trzeba mieć opanowane te drobnostki.


A koło szkoły był i jest budynek, na którym jest gniazdo bocianie. Zawsze wiosną wypatrywaliśmy czy już powróciły, czy ciepłe dni nastaną w końcu. I przylatywały... a potem czekaliśmy, aż pojawią się w gnieździe małe główki, a potem jak zaczną całą rodziną latać, by w końcu wypatrywać ich odlotu... Każde dziecko znało to gniazdo.
Są tam do dzisiaj...


A w budynku poniżej było kino!!! Tak, pamiętam nawet, że oglądałam w nim film o "Małym Podhalu" oraz niekończącą się opowieść. Potem były tam jakieś prywatne magazyny. A ostatnio budynek został wyremontowany i przeniesiono tam bibliotekę. W końcu godne miejsce dla jabłończańskiej publicznej biblioteki, którą odwiedzałam jako dziecko każdego tygodnia...


A od kiedy zrobiono drogę przez pola, już nie muszę wracać z centrum wioski głośną i ruchliwą ulicą Podhalańską, ale właśnie cudną "polną" drogą... A tam słyszę dźwięki, które zapamiętałam z czasów dzieciństwa, a właściwie to jeden dźwięk: 
 Śpiew skowronków na łące...




1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...