Kilka dni przed naszymi wakacjami wybraliśmy się z Olem do Angli. On na szkolenie a ja do towarzystwa. Tak się dobrze złożyło, że szkolenie miało miejsce w Birmingham, mieście, którego co prawda nie znaliśmy, ale już tam byliśmy. Tuż pod Birmingham jest Coventry, gdzie mieszka nasz przyjaciel Przemek. Zamiast plątać się po hotelach postanowiliśmy zrobić mu miłą niespodziankę i na te trzy dni zatrzymać się u niego. Jako, że mieszka sam w swoim 3-bedroom house, nie posiadał się z radości! Z Przemkiem zawsze jest o czym rozmawiać. Ola szkolenie trwało tylko jeden dzień, więc mieliśmy sporo czasu na przyjemne z pożytecznym.
|
przemysłowe Birmingham |
|
W końcu jakieś zdjęcie z mężem |
|
Farmaceuci-przyjaciele... Niech żyje Boots the Chemist! |
Za pierwszym razem, gdy byliśmy w Birmingham, byliśmy rozczarowani tym miastem, ale sporo się zmieniło, przynajmniej jeśli chodzi o centrum miasta. Kanały... mosty, mostki, mosteczki i mnóstwo pubów... Nice...Poza tym jeszcze lotnisko i dworzec międzynarodowy...To tyle, reszta tego miasta to nie miejsce dla nas. Natomiast okoliczne miasteczka są cudne... jak większość angielskich miasteczek. Poza Coventry, w którym zobaczyliśmy niewiele, bo centrum handlowe, dworzec i Ikee, gdzie spędziliśmy czas oczekując aż Przemek skończy pracę, zobaczyliśmy śliczne Royal Leamington Spa oraz słynne dzięki Szekspirowi Stratford-upon-Avon.
|
"To bo or not to be"???? |
|
Szekspirowski klimat w Stratford-upon-Avon |
W tym czasie nie leniuchowaliśmy. Strzelaliśmy z profesjonalnego łuku, pływaliśmy po rzece Avon, graliśmy w golfa...prawie... no i obowiązkowo byliśmy w pubie. Oj, to był taki miły i lekki czas, bez dzieci, bez pracy, bez stresu...
|
pływanie nie do końca sprawną łodzią |
|
Katedra w Royal Leamington Spa |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz