"Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"

ks. Jan Twardowski


















wtorek, 3 stycznia 2012

Zamyślenie nad 2011 rokiem

Kalendarza nie prowadzę, więc aby przywołać, to co się w tym roku wydarzyło i się nad tym zastanowić, zaglądnęłam do bloga i do moich zdjęć... sporo przeżyć, sporo zmian...

STYCZEŃ
Na początku roku wyznaczyłam sobie główny cel: uzbierać na delfinoterapię... udało się, choć to nie była moja zasługa... Miałam też inne, mniejsze marzenia/postanowienia i jedne udało się zrealizować a inne nadal czekają na swój czas...

Nowy Rok przywitałam w najlepszym towarzystwie (oczywiście brakowało kilku bliskich memu sercu osób, ale i tak było nas sporo). Przyjaźń to cudowny dar...

Ostatni Nowy Rok z Małyszem...zagadka, kogo zasłonił balonik? Odpowiedzi pozostawcie w komentarzach...
Styczeń obfitował w wiele wydarzeń i spotkań... Do tych bardzo udanych należy kolędowanie w B-B, choć dla nas bez kolędowania...



A co tam, pochwalę się! Moje zdjęcie zostało wyróżnione w konkursie zorganizowanym przez portal DEON.
Oto ono:



Jak się okazuje, przeglądanie zdjęć to rzeczywiście dobry sposób na przypomnienie sobie tego, co się wydarzyło...
4-go stycznia miało miejsce zaćmienie Słońca, widziane z Polski rewelacyjnie!


A na Trzech Króli wybraliśmy się do mojej babci do Gryżowa...niewiele brakowało, byśmy nie dojechali, ale i tak adrenaliny było sporo...

Główna droga z Kędzierzyna do Prudnika (były gorsze warunki, ale wtedy miałam taki przypływ adrenaliny, że nie zrobiłam zdjęcia...)


A pod koniec stycznia, moi rodzice sprezentowali nam bilety "na Małysza"... Było super, choć Małysz się tego dnia nieco poobijał, Kamil Stoch wypadł nieziemsko!


No i oczywiście czekała nas imprezka... urodziny Asiuni... (dodam, że nie jedna z tej okazji)



Ale największą niespodzianką był dla mnie prezent od mojego ulubionego pisarza, Charlesa Martina... Pewnego styczniowego dnia, z samego Jacksonville z Florydy, przyszła przesyłka. Książka z dedykacją dla mnie!!!



LUTY

Już w styczniu dowiedzieliśmy się, że Olek dostał się na studia..., ale dopiero w lutym przyszły dokumenty potwierdzające. Czekały nas wielkie zmiany... Z lutego jakoś brakuje mi zdjęć, więc wklejam piosenkę, której słuchałam...


MARZEC

Mój mąż się postarzał o kolejny rok... Zarezerwowałam termin delfinoterapii, choć pieniędzy nie miałam. Znajomi i ich znajomi rozliczali pity i 1% przekazywali na Asię, ale te pieniądze miały być dostępne dopiero w  2012 roku...
Asia dzielnie chodziła do przedszkola a Hania powolutku rosła - jak to ona...
Zaczęła się też wtedy nasza przygoda ze schodami - to dzięki częstym wyjazdom do Jabłonki...

KWIECIEŃ

Wiosna była piękna więc z Hanią chodziłyśmy na spacery do lasu... zbierałyśmy szyszki sosnowe, by z nich zimą zrobić stroiki, ale przeprowadzając się, byliśmy tak zapakowani, że nie było mowy, by je zabrać... a tutaj jeszcze nie znalazłam miejsca, gdzie by takie były.


A pod koniec kwietnia wesele, na które czekaliśmy baaaaaardzoooooo długo!


A poza tym nie obyło się bez krzyków przy rocznicy "Katyńskiej" i wariactw Anglików z okazji ślubu przyszłego następcy tronu...

Ku pamięci...

Najważniejsza wiadomość kwietnia... jest sponsor... pewien pan wpłacił darowiznę na rzecz Asi, akurat tyle ile brakowało - 20tyś. złotych!!!

MAJ

Rozpoczęty od góralskich poprawin zapowiadał się nieźle...


Zaczęły się pierwsze grile


Pierwsze kąpiele...


Dmuchanie 'latawców"...



 Wypady na plac zabaw...


Jak tak patrzę na ten maj - to przypomniałam sobie jak bardzo musiało być ciepło...

Były też wypady do ukochanego Krakowa...



CZERWIEC

Czerwiec rozpoczęliśmy od wypadu do Jabłonki... Moja "mała" siostra zorganizowała charytatywne warsztaty taneczne na rzecz Asi... Ci młodzi ludzie są fantastyczni!!!


Koniecznie polecam do oglądnięcia poniższy filmik:
Charytatywne warsztaty dla Asi w Nowym Targu 04.06.2011


A, że wyjazd nasz zbliżał się wielkimi krokami, korzystaliśmy z dobrej pogody i jak najczęściej wyjeżdżaliśmy czy to do Jabłonki, czy do przyjaciół...

Festyn Orawa Dzieciom Afryki


Niedzielny wypad do Ustronia



Do Jabłonki przez Kraków - urodziny Ojca Wojtka...

Raj dla dzieci - Rabkoland (dla rodziców też się znajdzie jakiś wywoływacz adrenaliny)

A pod koniec czerwca tradycyjny zjazd rodzinny, nie wiadomo kiedy ponownie uda nam się w nim brać udział, więc tym bardziej cieszymy się, że byliśmy tam wtedy.


LIPIEC

Powitał nas wysypem chabrów...niebiesko było nie tylko w polach, ale i w domu... Hania z każdego spaceru przynosiła mi kwiaty...

Z obawą wyczekiwałam tego wyjazdu...

SIERPIEŃ

A w sierpniu żyliśmy delfinami. Zakochaliśmy się w tych niezwykle mądrych zwierzętach... Dzięki temu wyjazdowi, grupa naszych przyjaciół znacznie się powiększyła... Jest co wspominać, jest za co dziękować...



Poza tym sierpień obfitował w wyjazdy na Orawę
 
i w inne wiejskie klimaty

i w cudowne zachody słońca, najpiękniejsze na Orawie...

W sierpniu też wyjechaliśmy do Anglii w poszukiwaniu lokum dla nas.Wtedy też podjęliśmy ważne dla nas decyzje... ważne i stresujące i prawie nieodwracalne...

Towarzyszył nam REM ze swoim utworem


WRZESIEŃ
Wrzesień rozpoczęliśmy od urodzin Hanusi (dziecko wojny jak to mówi chrzestny)...



I stało się... na to czekaliśmy 3 lata, i choć wiedzieliśmy, że będzie trudno i niepewnie, to podjęliśmy to ryzyko...
We wrześniu przeprowadzaliśmy się kilka razy - jak cygani z obładowanym samochodem...
Anglia przywitała nas latem stulecia, było gorąco, bezdeszczowo i bardzo przyjemnie. Po wielu perypetiach w końcu znaleźliśmy domek dla nas.



W naszym nowym domu trzeba było wyczyścić wszystko... Hania bardzo się zaangażowała...


PAŹDZIERNIK

Październik obfitował w okoliczne wycieczki, liczne odwiedziny i próby zorganizowania sobie życia na miejscu z czym związane jest wypełnianie mnóstwa dokumentów...
Cóż Anglicy lubią czekać, więc musieliśmy się do tego dostosować. Na szczęście znaleźli się ludzie, którzy nas w tym czekaniu wspierali...

Nasi wyczekiwani, zwłaszcza przez Hanię, goście...
LISTOPAD

Niestety ochłodziło się i już nie było tak fajnie, ale i tak jak tylko mogliśmy, wybieraliśmy się gdzieś poza miasto, zwłaszcza, że Olek był już nieco przemęczony nauką i bardzo potrzebował takiej odskoczni.

Z Wiktorem, najlepszym kolegą Hani, na jednym z naszych jesiennych wypadów
W listopadzie wzięłyśmy z Hanią udział w konkursie na projekt bohatera... i wygrałyśmy, a właściwie wygrał nasz bohater - Niepełnosprawny Anioł Stróż. Nadal czekamy na nagrodę, która wkrótce zostanie przywieziona do nas z Polski.



Listopad zakończyliśmy świętowaniem Andrzejek w Truro oraz tradycyjnym laniem wosku ( niektórzy katolicy zwyzywają nas od diabłów, ale co tam, lałam co roku i tak też pozostanie w naszej rodzinie).



GRUDZIEŃ

Czas oczekiwania jest zazwyczaj czasem ekscytacji i przygotowań... niestety nam tego trochę zabrakło, ale tak to bywa, gdy jest się osadzonym w innej kulturze, z dala od rodziny, od swoich przyzwyczajeń... Jednak dzięki przyjaciołom dało się przetrwać i było, o dziwo, dobrze. Na wspomnienie zasługuje oczywiście Św. Mikołaj, który zrobił nam wielką niespodziankę...


Wigilia była jak w Polsce, z dwunastoma potrawami, z prezentami pod choinką, z rodziną (skype'owo) i z Pasterką, z czego bardzo się cieszymy...

  

A rok zamknęliśmy z przyjaciółmi w Truro - jakże dobrze się tam zawsze czujemy... swojsko i bez skrępowania - taki właśnie powinien być dom przyjaciół!!!



Jaki był ten rok? Ze względu na decyzje, nie za łatwy, ale jak czas pokazał, był bardzo dobry. Udało nam się zrealizować dwa główne cele: delfinoterapię i przeprowadzkę - co wcale nie było takie łatwe. Gdy rozwiązywaliśmy jedne problemy, inne nagle zaczynały się piętrzyć; gdy te rozwiązaliśmy, żeby nie mieć zbyt łatwo, kolejne dawały znać o sobie - i tak w kółko. Nawet tuż po przybyciu do Anglii... Ale oboje mieliśmy wewnętrzne przekonanie, że będzie dobrze.
ZAUFANIE - to fundament nie do zdarcia, przynajmniej tak mi się wydaje, a co zostało potwierdzone w tym roku... JEST ZA CO BYĆ WDZIĘCZNYM!


8 komentarzy:

  1. Życzę Wam, by 2012 był jeszcze lepszy!!!
    Wszystkiego dobrego dla całej Rodziny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję i nawzajem, wszystkiego co dobre na ten rok Ci życzę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny pamiętnik powstał z tych wspomnień i zdjęć...
    A rok rzeczywiście obfitował w wydarzenia - większe i mniejsze... ważne i te bardziej zwyczajne...

    Wszystkiego dobrego dla całej rodzinki w 2012! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję, rzeczywiście było sporo zmian... nadal nas to jeszcze trochę stresuje, ale jest dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  5. Rok pełen zmian... niech wszystkie idą w kierunku najlepszego! Pozdrawiamy noworocznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję, mam nadzieję, że idzie w kierunku dobrego... w końcu to nasze decyzje... Również pozdrawiam noworocznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzisiaj przez przypadek trafiłam na twój blog. Jestem pod wrażeniem waszej siły,pracy i wszystkiego co robicie dla Asi. No i jak pięknie przy tym wszystkim wychowujecie Hanię,która zapewne będzie w przyszłości wspaniałym,wrażliwym człowiekiem. Jesteście cudownymi rodzicami. Życzę wam wszystkiego co najlepsze,żeby spełniły wam się wszystkie najskrytsze marzenia. Wierzę,że przyjdzie kiedyś taki dzień,kiedy zejdzie z was to okropne,paraliżujące wewnętrzne napięcie i spojżycie z dumą i radościę na efekt swojej pracy nad Asią. Miłość potrafi czynić cuda,a wy wykonaliście kawał dobrej roboty. Ty,Aniu jesteś dla mnie wzorem matki. Gorąco pozdrawiam.
    P.S. Opowiadałam waszą historię mężowi.Przy wypełnianiu PIT-U nie zapomnimy o was.

    OdpowiedzUsuń
  8. Luizo, bardzo dziękuję za ciepłe słowa... rzeczywiście, jest w tym wszystkim coś paraliżującego, zwłaszcza mężczyzn, i oczywiście człowiek nie koniecznie musi w tym wszystkim być silny, bo nie wszyscy dają radę, na m się udało dzięki rodzinie, przyjaciołom i tym wszystkim, którzy nam pomagają... a takie dobre słowa jak Twoje, zawsze na nowo podnoszą naszą głowę do góry... pozdrawiam, Ania

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...