Rozpoznawalny znak Disneylandu - Zamek Śpiacej Królewny
SMOK - oczywiście w lochach zamku
Tor samochodowy dla najmłodszych- jedna z ulubionych atrakcji Hani i Asi
Rakiety - dziewczynki je uwielbiaja, ja z Olem już nieco mniej...;-)
Toy Story - prześwietna zabawa w strzelanie laserem do potworów, nawet Asia zdobywała punkty
Ukochane konie na tradycyjnej karuzeli...
Nazwałam tego potwora rakieta, to co widać, to chyba tylko dla zmylenia, żeby więcej chętnych było. Nieświadomi poszliśmy na rakietę od razu (bez dzieci oczywiście), zamiast potęgować odczucia strachu i przerażenia. Za bardzo nie pamiętam, co się tam działo, mało co widziałam i chyba nawet krzyczeć nie byłam w stanie. Jedyne co pamiętam, to to, że sama siebie przekonywałam, że jest to bezpieczne i że zaraz się skończy. Pod koniec naszego pobytu Olo poszedł na rakietę jeszcze raz, by sprawdzić, czy to był tylko efekt pierwszego razu, czy to rzeczywiście jest takie jak pamiętał. Mi zabrakło odwagi... chyba nadal poziom adrenaliny we krwi miałam za wysoki...
Świat bajek - można było zobaczyć z łódeczki
Alladyn - zupełnie inny świat
Piraci również się znaleźli
Filiżanki - kolejna atrakcja, która dziewczynki szczególnie polubiły
Najprawdziwszy ogród - labirynt z "Alicji w krainie czarów"
WALL-E, tego się nie spodziewałam, a do filmu będę powracać
Indiana Jones - o tak, z przyjemnościa powtórze, może znowu z jakimś Włochem...
Kolej wokół atrakcji Disneylandu - moment na odpoczynek dla nóg
Mały rollercoaster po kopalni - zdecydowanie to, co Asia lubi najbardziej: szybkość, gwałtowność, w górę, w dół... im straszniej tym dziecko szczęśliwsze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz