Turcja, jak zawsze, przywitała nas przemiła obsługa i bardzo piękna pogoda.
Do hotelu dojechaliśmy tuż przed kolacja. I jakże to było miłe być rozpoznanym przez kelnerów!
Reszta grupy zjechała w nocy i dopiero następnego dnia mogliśmy wszystkich poznać. Jak zazwyczaj, najszybsza integracja miała miejsce w dziecięcym basenie i w wieczornych godzinach na patio.
W tym roku Asia miała inna terapeutkę... I jak to Asia, potrzebuje za dużo czasu na oswojenie i niestety tym razem, jakoś nie dała się przekonać. Kasia, doświadczona i przesympatyczna terapeutka miała nia lada orzech do zgryzienia. Bo nie dość, że Asior uparty, to jeszcze przyplatał się jakiś nerwokaszel. Nie było łatwo.
Cóż, stwierdziliśmy, że trudno... Fajnie jest jak dziecko jest zadowolone i wykonuje polecenia terapeuty w uśmiechem na twarzy. No, ale nie tym razem... Delfiny i tak zrobia swoje...
O dziwo, w tym roku Asi najbardziej podobało się to, czego nigdy nie lubiła - szybka przejażka z delfinem!!!
Tak więc dzięki uporowi Asi i jej niechęci do współpracowania, w tym roku delfinoterapia obfitowała w liczne sonarowania, a z każdym dniem pozwalała na więcej i dłużej.