Tego się nie spodziewaliśmy, choć z drugiej strony takie wypadki przydarzają nam się zazwyczaj w weekend, kiedy to nie ma żadnego lekarza pod ręką... Sprawa wcale nie dotyczy Asi. Ta się ma bardzo dobrze... Swoją pierwszą wizytę w szpitalu zaliczyła Hania i to z poważnym podejrzeniem o złamanie ręki. W czasie zabawy z tatą, coś "chrupnęło" i ręka potwornie zaczęła boleć. Po 10 minutach sprawdzania, czy oby nasze dziecko nie zmyśla, zdecydowaliśmy o wizycie w szpitalu. Ja zostałam w domu z Asią a Hania pojechała z Olem na emergency... jak na złość, zapomnieli o telefonie, więc nie miałam szansy dowiedzieć się wcześniej, co jej jest... Więc podczas gdy ja się stresowałam, Olo miał "ubaw". Pierwsze badanie stwierdziło, że wszystko jest ok, ale że bolało, zrobili cztery zdjęcia RTG, które to potwierdziły, ze rzeczywiście wszystko jest ok. Ale, że dalej bolało, a Hania w poczekalni bawiła się zabawkami za pomocą tylko "zdrowej" ręki - to taki mały test na prawdomówność - pan doktor jeszcze raz zbadał rękę. W trakcie tego badania znowu coś "chrupnęło" i chyba wskoczyła na swoje miejsce. I chyba przestało boleć bo po chwili "chora" ręka zaangażowała się w zabawę.
Po naszej przygodzie pozostała tylko dziecięca naklejka i ostrzeżenie, że to może się powtórzyć...
p.s. Hani bardzo się podobało...
Imponująca liczba pamiątkowych zdjęć ręki.
OdpowiedzUsuńUściski dla Hani!
Najlepsze jest to, że znowu chce tam jechać... fajne zabawki w poczekalni...
OdpowiedzUsuń