Jak to dobrze jest być odwiedzanym przez bliskich... zwłaszcza przez najbliższych, czyli rodziców. Moi nie czekali zbyt długo, ledwo zdążyliśmy kupić sofy... Przyjechali na tydzień, w połowie października. Dziewczynki były przeszczęśliwe, zwłaszcza Hania, która ich uwielbia, a za dziadziem to po prostu szaleje. Dla nas to też była odskocznia od nas samych.
A jak się ma gości z Polski, to wiadomo... trzeba mieć pustą zamrażarkę, by pomieścić prezenty czyli robione przez dziadka szyneczki i kiełbasy. Starczy tego do Bożego Narodzenia (co najmniej).
Dzień zaczynaliśmy od wysłuchania jak dziadzio, będąc w jeszcze w łóżku, opowiada Hani nieco zmodyfikowaną wersję Czerwonego Kapturka i swoje sny. Potem śniadanko i wyprawa na plac zabaw, do parku, do centrum miasta i nad morze. Jako, że moi rodzice bywali już w Anglii (pod czas naszego pobytu w Exeter) i widzieli prawie wszystko w okolicy, postanowiliśmy skupić się na zwykłym przebywaniu ze sobą, choć oczywiście nie zabrakło wycieczek, w tym obowiązkowej do Truro.
|
Dziadzio tłumaczy zjawisko cienia. Hania jak zawsze, słucha szybko... |
|
Dziadzio Romcio na tle Plymouth |
|
Hania z babcią Basią |
|
Hania była przeszczęśliwa w czasie odwiedzin babci i dziadzia |
|
Głowacze... |
|
Mój nowy nabytek, prezent od rodziców. Teraz moje okno jest najładniejsze na całej ulicy. |
Aniu, wiem, że takie wizyty za granicą sa szczególnie ważne. ucałowania dla Państwa Głowaczy ":)
OdpowiedzUsuńA okienko na prawde ładne... pozazdrościć firaneczek :)
skrzydełko
No właśnie... sama wiesz ile to radości, gdy Cię ktoś odwiedza, kto jest daleko...
OdpowiedzUsuń