Jak tradycja to tradycja. Nie ma, że Anglia! Szóstego grudnia do wszystkich grzecznych dzieci przychodzi Święty Mikołaj. Tego chłodnego wieczoru odnalazł również i naszą rodzinkę. A przyjechał, jak wiadomo, z dalekiej Laponii (kiedyś go tam odwiedzimy, może za jakieś 2-3 lata sami wybierzemy się do niego). Hania sama "napisała" do niego piękny list a przez ostatnie dwa dni grzecznie wyczekiwała. Dzieci jak chcą to potrafią, argument "na Mikołaja" by były grzeczne działa zawsze. I zadziwiająco szybko, nie trzeba powtarzać. Późnym wieczorem na Mikołaja wyczekiwaliśmy razem z Gabi, Robertem i Wiktorem. Nie ma to jak obecność przyjaciół w tak ważnej dla wszystkich dzieci chwili. W końcu pojawił się, w wielkim workiem (Royal Mail) pełnym prezentów. Hania była bardzo onieśmielona, można by rzec, że troszkę przestraszona (choć sama zaprzeczała). Asia natomiast była bardzo spokojna i grzecznie siedziała w fotelu. Mikołaj zadbał, by każdy dostał jakiś upominek. Po czym pożegnał się i poszedł do kolejnych dzieci...
|
Nasz ukochany Święty Mikołaj |
Wcześniej, wiedząc, że wieczorem będziemy mieć wyjątkowego gościa, Hania przyozdobiła ciasto, zjadając przy okazji trochę dekoracji.
|
Ciasto dla Świętego Mikołaja |
|
Efekt końcowy |
|
Asia spokojna i grzeczna, bardzo zadowolona z prezentu |
|
Hania stała się nagle taka małomówna, ale... dwa wierszyki wyrecytowała! |
|
Szczęśliwa, ze swoimi prezentami: misiem i najprawdziwszym pieskiem Obim |
Widzieć własne dzieci szczęśliwe - bezcenne :)
OdpowiedzUsuńDokładnie...
OdpowiedzUsuńSuper odwiedziny :)
OdpowiedzUsuń