"Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"

ks. Jan Twardowski


















poniedziałek, 21 października 2013

Polsko-rumuńskie wesele w Anglii

Szczęściarze z nas... Mało kto ma okazję być na takim weselu... Trochę Anglii, trochę Rumunii i sporo Polski... Tak to z Aga bywa. Lubi postawić na swoim, a właściwie to nie tylko lubi, ale musi - na całe szczęście wszyscy dobrze na tym wychodza.



A jak już się decydować na ślub, to na taki, jaki podpowiada serce. Tym razem skromny w ilości - przy góralskich weselach każde wydaje się skromne... - najbliższa rodzina plus kilkoro przyjaciół (i ich dzieci). Za to miejsce najpiękniejsze z możliwych... Stwierdziliśmy z Olem, i to na samym poczatku, że jeszcze w tak cudnym miejscu na weselu nie byliśmy...



Do restauracji dochodziło się tunelem... na końcu którego znajdował się przyklejony do klifu modernistyczny budynek, z którego rozpościerał się cudny widok na morze. Po prostu nie mogliśmy wyjść z podziwu...




Nie mówiac o jedzeniu... Risotto z truflami a na drugie dziczyzna, a na tej się akurat znam, i muszę przyznać, że była wyborna.












A najdzielniejsza tancerka była Hania... Wykorzystywała każda chwilę wesela - tak, jakby miało być ostatnie... Zasnęła w ciagu kilku sekund, a rano odkryliśmy, jak powinny wygladać stopy prawdziwej tancerki...

wtorek, 15 października 2013

Rocznicowo...

No i stało się... 10 lat minęło... a przecież dopiero co oboje byliśmy krakowskimi studentami. Dorobek? Urocze dwie panienki... na chłopca też mamy ochotę... 

Dostaliśmy od przyjaciół najlepszy prezent - opiekę nad naszymi dziewczynkami, abyśmy mogli sami wybrać się do restauracji i poświętować we dwoje.
Jedzenie było wyborne, oboje uwielbiamy owoce morza, choć przyznam, że troszkę musieliśmy się pomęczyć, aby dobrać się do jedzenia...

Kalorie zrzucaliśmy następnego dnia w pobliskim lesie...









wtorek, 8 października 2013

Wakacyjny epizod cz. III - Delfinoterapia 2013 - Milli Park

W czasie turnusu rehabilitacyjnego mamy jeden lub dwa dni wolne, które zazwyczaj przeznacza się na zwiedzanie i wycieczki. W tym roku, wraz z trzema innymi rodzinami postanowiliśmy udać się na odpoczynek do usytuowanego 25km na południe od Kusadasi, Narodowego Parku Milli. Nikt z nas za bardzo nie wiedział czego oczekiwać, ale powiedziano nam, że będzie się nam podobać.
Cóż, po tylu dniach spędzonych w hotelu, każdy skrawek natury wydaje się piękny, ale to miejsce jest na prawdę wyjatkowe.

Po drodze mieliśmy okazję zobaczyć mniej turystyczne miasteczka, z typowa turecka zabudowa. To, co tak bardzo jest tam charakterystyczne, to olbrzymie metalowe baniaki na wodę rozmieszczone na dachach domów-wrzatek za darmo...



Wjeżdżajac do Parku, takie widoki nas witaja. Widocznana zdjęciu wyspa to grecka wyspa Samos. 



Plaże w Parku sa krystalicznie czyste - przy hotelu takiej się nie znajdzie. Zdjęcia chciało się robić co kilka kroków.







Hania wszędzie potrafi znaleźć sobie zajęcie. Jak nie zamki z piasku, to kamieniste wieże.



Ale nie tylko piękne plaże można tam znaleźć, ale i góry, i lasy i dzikie zwierzęta.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...