To był najlepszy prezent urodzinowy... Za Tatrami tęskniłam bardzo, a zobaczenie tego miejsca miałam obiecane przed laty. Nie spodziewałam się tak dobrej kondycji u siebie - badminton zrobił swoje... Miała być tylko "Piatka", ale okazało się, że mamy sporo czasu, więc ruszyliśmy dalej. Dojście do Zawratu było w porzadku, natomiast to, co było dalej... KOSZMAR.
Nigdy więcej schodzenia z Zawratu!!!
Szpagaty, mijanki, śliskie łańcuchy... i myśli, że moje dzieci moga więcej nie zobaczyć swojej mamy... Byłam gotowa poddać się i wracać dookoła, ale turyści mówili, że ten fragment to najgorszy... ale potem był kolejny i kolejny... i te szalone, nieodpowiedzialne zakonnice z dzieciakami...
Orla Perć niech pozostanie dla studentów i singli... I niech będzie jednokierunkowa... Zawrat też - tylko w górę od strony Murowańca.
Koniec końców dotarliśmy do Murowańca, potem do Kuźnic i w końcu do domu... oj bolało, bolało - o 21:00 już spaliśmy.
Ale warto było...
Poniżej fotoreportaż
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz