Pobyt w Polsce jest dla nas zawsze czasem bardzo intensywnym. Rodzina, przyjaciele, wizyty lekarskie i terapeutyczne, załatwianie spraw, których nie da się rozwiazać na odległość ... Wracaliśmy nie tyle zmęczeni, co po prostu raczej mało wypoczęci. I dlatego tym razem postanowiliśmy nigdzie nie jeździć, tylko cieszyć się samym pobytem, Więc to rodzina i przyjaciele do nas, do Jabłonki, przyjeżdżali, za co byliśmy im bardzo wdzięczni.
A gdzie spędzać czas z przyjaciółmi jak nie na łonie natury... Więc zabraliśmy ich do pracy dziadka Romka... cisza, spokój, bezpiecznie i.... smakowicie, jak to zazwyczaj bywa w sierpniu...
Długi dystans do szałasu dzieciaki pokonały jak burza... One zawsze znajda coś ciekawego ...
Apetyt zaostrzył się wszystkim, ale jak dotarliśmy na miejsce, obiad się już robił...
Nasze ulubione danie... wyglada "pastersko", ale najbardziej popularne jest w Zagłębiu, skad pochodzi moja mama. PYCHOTA....
Ale, aby po drodze nie skonać z bólu, dzieciaki dorwały się do jeżyn... chyba po kilogramie zjadły...