Przegladajac zdjęcia przypomniała mi się moja i Asi historia drugiej Zabajki. Tuż po zdjęciu gipsu po botoksie Asia miała zaplanowany turnus rehabilitacyjny. Tym razem jechałyśmy same, a do Hani przyjechała moja mama. Podróż była zaplanowana: lot z Bristolu do Gdańska, a tam miał już na nas czekać pan Marek z Zabajki. Okazało się, że będzie to dla nas dzień pełen przygód. Samolot wyladował w Warszawie... I co teraz? Telefon do pana Marka - już opuścił Gdańsk i wracał do Zabajki, by wieczorem zdażyć na lotnisko w Poznaniu po odbiór drugiej rodzinki. Gdybym była sama, nie martwiłabym się niczym, ale że z Aśka, która nie tylko, że jest niepełnosprawna, ale bywa również uciażliwa dla innych, zwłaszcza w transporcie publicznym. Kolejnym problemem był nasz bagaż: trzy walizki do ciagnięcia plus wózek do pchania! Da się? Niestety nie samemu... Na szczęście podróżujac z Asia zawsze zgłaszam ja specjalnej asyście. Również i tym razem. Zabrali bagaże, popchali wózek a ja sobie szłam z boku. Tylko co teraz? Z ośrodkiem, szybkim telefonem ustaliłam, że muszę się przedostać do Poznania, skad wieczorem odbierze mnie pan Marek. No to teraz musiałam się przedostać na Warszawę Centrala. Asysta zaprowadziła mnie na postój taksówek, gdzie znaleźli wystarczajaco duży samochòd oraz na tyle miłego kierowcę, który obiecał wraz z bagażami odstawić mnie pod same kasy. Na dworcu pani w kasie doradziła późniejszy, ale szybszy pociag. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zapłaciłam niecałe 50 zł za intercity do Poznania - no tak, zniżka 78%!!! Ale jak teraz się poruszać? Przykasowy "stojak" - taki pan, co tam sobie stoi i gada z kasjerka, zaproponował mi pomóc w przeniesieniu bagaży do przechowalni - miałam ponad 2 godz. czekania. W przechowalni panowie obiecali, że zwioza mi wszystkie bagaże na peron na 10 min. przed odjazdem pociagu. Jak do tej pory, byłam bardzo zaskoczona jak to wszystko sie układało. No tak, ale pomyślałam, jak ja wsiade do pociagu? Stwierdziłam, że musi być tu ktoś odpowiedzialny za pomoc niepełnosprawnym. Popytałam i się okazało, że kiedyś kierownik pociagu pomagał, a teraz ochrona dworca. No to poszłam do ochrony i zapytałam. Za dwie godziny przez peron szło ze mna trzech ochroniarzy i dwóch panów niosacych moje bagaże. Czułam się jak mama kogoś na prawdę wyjatkowego. Przy wagonie dołaczył do asysty konduktor, kierownik pociagu oraz pan, który właśnie tego dnia robił audyt dla intercity... Wszyscy dookoła spogladali z zaciekawieniem. Sprawdzili nasze miejsca i ... kierownik stwierdził, że nie będziemy tam siedzieć...
Mieli dla nas coś lepszego! Specjalny przedział, tylko dla mnie i Asi! Byłam w szoku. Tak to jak mogę podróżować za każdym razem! Asia mogła skakac, piszczeć, spać. Mogłam ja tam spokojnie nakarmić i przebrać. Było ciepło i pachnaco. I bardzo czysto... Nie mogćam Asi zostawic samej, wiec co jakiś czas ktoś przychodził sprawdzić czy czegoś nie potrzebujemy - a owszem, WODY... Za minutkę już koiłyśmy nasze pragnienie...
W Poznaniu pozostawiono nas w bezpiecznym i ciepłym miejscu, gdzie czekałyśmy na pana Marka...
Nauczka na następny raz?
BAGAŻE WYSYŁAM KURIEREM!!!
I NIE ZAMARTWIAM SIĘ TYLKO UFAM
BO BÓG CZUWA...