poniedziałek, 28 marca 2011

Przyjaźń...

26 grudnia, Świętego Szczepana. Gdy wróciliśmy do szpitala, Asia leżała w innym pokoju. "Jedyneczka" na końcu szpitala. Pokoik był bardzo ładny, z łóżeczkiem dla Asi, łóżkiem dla rodzica, stolikiem, krzesłami, telewizorem i własną łazienką. Miło i intymnie. Tego dnia odwiedzili nas nasi najlepsi przyjaciele, z którymi mieliśmy spędzić święta. Mery i Przemo przyjechali specjalnie aż z Londynu. Tak dobrze było spotkać się z nimi, pogadać, razem zjeść obiad i kolację. Podczas ich wizyty Asia miała kolejny atak. Tym razem inny. Zaciskała i otwierała prawą dłoń. W związku z tym incydentem przewieziono ją do podobnego pokoiku zaraz obok dyżurki (recepcji) pielęgniarek, by mogły ją mieć cały czas na oku. Wieczorem poszliśmy do kościoła...ale nie było już Mszy Św. Wierząc, że liczą się intencje, udaliśmy się na inną ucztę do cypryjskiej knajpki. Oj tak dobrze było się oderwać od szpitalnych korytarzy...przyjaciele to bezcenny dar. Niestety wkrótce musieli wyruszyć w trasę do Londynu a rano do Polski...ale o prezentach nie zapomnieli... Takie chwile normalności pozwalały na zebranie się w sobie i na dalsze walczenie, a właściwie to czekanie... Trochę silniejsi wróciliśmy do szpitala, by zaraz z niego wyjść. Pielęgniarka zdobyła dla nas informacje o polskiej parafii w Bristolu, więc zdecydowaliśmy się tam udać.Właśnie rozpoczynała się Msza Św...

2 komentarze:

  1. Genialny blog Pani Aniu ! Czytałem ponad godzinę i nie mogłem się oderwać . Ten blog daje maksymalną dawkę siły ! Jestem pełen podziwu dla tego co robicie. Życzę dużo siły i energii ! No i oczywiście dużo zdrowia dla Asi :)

    Pozdrawiam Sąsiad Krzysiek

    OdpowiedzUsuń