"Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"

ks. Jan Twardowski


















poniedziałek, 24 marca 2014

Wakacyjny epizod cz. IV - Jabłonka i przyjaciele

Pobyt w Polsce jest dla nas zawsze czasem bardzo intensywnym. Rodzina, przyjaciele, wizyty lekarskie i terapeutyczne, załatwianie spraw, których nie da się rozwiazać na odległość ... Wracaliśmy nie tyle zmęczeni, co po prostu raczej mało wypoczęci. I dlatego tym razem postanowiliśmy nigdzie nie jeździć, tylko cieszyć się samym pobytem, Więc to rodzina i przyjaciele do nas, do Jabłonki, przyjeżdżali, za co byliśmy im bardzo wdzięczni.
A gdzie spędzać czas z przyjaciółmi jak nie na łonie natury... Więc zabraliśmy ich do pracy dziadka Romka... cisza, spokój, bezpiecznie i.... smakowicie, jak to zazwyczaj bywa w sierpniu...

Długi dystans do szałasu dzieciaki pokonały jak burza... One zawsze znajda coś ciekawego ...
Apetyt zaostrzył się wszystkim, ale jak dotarliśmy na miejsce, obiad się już robił...








 
Nasze ulubione danie... wyglada "pastersko", ale najbardziej popularne jest w Zagłębiu, skad pochodzi moja mama. PYCHOTA....


Ale, aby po drodze nie skonać z bólu, dzieciaki dorwały się do jeżyn... chyba po kilogramie zjadły...




środa, 19 marca 2014

Wakacyjny epizod cz. IV - Jabłonka - odwiedzamy dziadka Romka w pracy

Gdy byłam mała to pamiętam, że w wakacje były poranne programy telewizyjne dla dzieci. Zazwyczaj puszczano jakiś serial. Jeden z nich zapamiętałam doskonale. Był to serial o bliźniakach pt: "Dziewczyna i chłopak, czyli heca na czternaście fajerek". Zawsze im zazdrościłam takich wakacji... na wsi, na łonie natury, w pobliżu lasu. Sęk w tym, że ja to wszystko miałam na miejscu, więc zazwyczaj to do nas goście przyjeżdżali na wakacje.

I DLATEGO TAK BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE MOJE DZIEWCZYNKI MAJA DZIADKA LEŚNICZEGO ...

A w Jabłonce jest zawsze fajnie, ale najfajniej jest tam, gdzie dziadek...
Więc wybraliśmy się do pracy dziadka, do samego podnóża Babiej Góry. Najpierw na "Stańcowej" podziwialiśmy leśniczówkę i biuro dziadka, a potem "Rajsztagiem" udaliśmy się na długi spacer. Czym jest "Rajsztag" - to turystyczna ścieżka, coś w rodzaju Doliny Chochołowskiej, tylko bez turystów... No dobra, poza pracownikami leśnymi, tego dnia spotkaliśmy dwóch starszych panów, takich turystów z krwi i kości, jakich można zobaczyć na zdjęciach na wystawach dotyczacych historii turystyki górskiej...


 Dla urozmaicenia naszego spaceru, pożyczyliśmy hulajnogę i dawaj sruuuu z góry...


A po drodze spotkaliśmy dziadka... w tle na zdjęciu Babia Góra. Na zdjęciu akurat widzimy wycinkę pielęgnacyjna, ale jest to tylko niewielka część jego pracy.


Naszym celem było dotarcie do szałasu, a tam dziadek z babcia już zdażyli nastawicć obiad...


Takie jedzenie najlepiej smakuje w naturze... żywy ogień, zapach lasu i śpiew ptaków.
I przede wszystkim spokój...












piątek, 31 stycznia 2014

Wakacyjny epizod cz. IV - Jabłonka - Tatry

To był najlepszy prezent urodzinowy... Za Tatrami tęskniłam bardzo, a zobaczenie tego miejsca miałam obiecane przed laty. Nie spodziewałam się tak dobrej kondycji u siebie - badminton zrobił swoje... Miała być tylko "Piatka", ale okazało się, że mamy sporo czasu, więc ruszyliśmy dalej. Dojście do Zawratu było w porzadku, natomiast to, co było dalej... KOSZMAR.

Nigdy więcej schodzenia z Zawratu!!! 
Szpagaty, mijanki, śliskie łańcuchy... i myśli, że moje dzieci moga więcej nie zobaczyć swojej mamy... Byłam gotowa poddać się i wracać dookoła, ale turyści mówili, że ten fragment to najgorszy... ale potem był kolejny i kolejny... i te szalone, nieodpowiedzialne zakonnice z dzieciakami...
Orla Perć niech pozostanie dla studentów i singli... I niech będzie jednokierunkowa... Zawrat też - tylko w górę od strony Murowańca.

Koniec końców dotarliśmy do Murowańca, potem do Kuźnic i w końcu do domu... oj bolało, bolało - o 21:00 już spaliśmy.
Ale warto było...

Poniżej fotoreportaż

























środa, 29 stycznia 2014

Wakacyjny epizod cz. IV - Jabłonka - Redyk Karpacki

Jabłonka od zawsze była znana z tego, że pielęgnuje tradycje zwiazane z folklorem. Tym razem poszczęściło się nam, gdyż mieliśmy okazję podziwiać Karpacki Redyk, czyli tradycyjna wędrówkę pasterzy z owcami przez tereny państw karpackich, czyli: Rumunię, Ukrainę, Słowację, Polskę i Czechy.
Pogoda była cudna więc dziadek Romek zawiózł nas na łakę, na której redyk był goszczony przez przedstawicieli naszej gminy.

Ja miałam okazję do porozmawiania ze starymi znajomymi, a Hania w końcu zobaczyła "normalne" barany, bo tutejsze - angielskie, to takie swoiste mieszanki - białe z czarnymi głowami.

Więcej o redyku można przeczytać tutaj Redyk - po polsku oraz w wersji po angielsku Redyk - English version
















wtorek, 28 stycznia 2014

Wakacyjny epizod cz. III - Delfinoterapia 2013 - pożegnanie

No i nadszedł czas na pożegnanie... Zawsze jakoś tak smutno się robi, ale dwa tygodnie to również czas, kiedy zaczyna się tęsknić...



Uroczyste zakończenie i podziękowania w tym roku miały miejsce na scenie w amfiteatrze.



Ostatnia drzemka...


 I ostatnia sesja fotograficzna...




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...