"Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"

ks. Jan Twardowski


















sobota, 6 października 2012

Zajęcia popołudniowe - delfinoterapia z chustą klanzy

Delfinoterapia z Dobrą Wioską, to nie tylko przebywanie 30 minut dziennie z delfinem. To wspólne przebywanie na plaży, w basenie, przy wieczornych pogaduchach i drinkach. To również zajęcia popołudniowe ze wszystkimi terapeutami. Asia w pierwszym tygodniu zajęcia przespała. Delfiny ją wykańczały. Za to Hania zawsze w pełni się we wszystko angażowała. Zajęcia, które obie pokochały to zabawy z chustą KLANZY. 

W przypadku Asi zaczęło się od OSWAJANIA SMOKA...


Zajął się tym Tomek... Facet ma tak niesamowite podejście, że nawet największy buntownik i krzykacz ulegnie. Swoją czułością, pomysłowością i całkowitym oddaniem czyni cuda. Stwierdziliśmy, że pewnie każda kobieta chciałaby go za ojca swoich dzieci, ale cóż, cieszyć będzie się ta jedna...



Szczerze, to ja nie wiem, jak on to zrobił, że Asia była spokojna, cierpliwa, zaangażowana i uśmiechnięta...






Ale jak zaczęło się podrzucanie na chuście...





...to nie chciała z niej zejść.


Hania podobnie..., ale z nią było łatwiej, 12 kg to nie to samo co 22 kg...




czwartek, 4 października 2012

Kolejny show

Tak jak i w zeszłym roku, od delfinarium otrzymaliśmy prezent w postaci udziału w show. Za każdym razem, gdy widzę zarówno treserów jak i efekty ich pracy, nie mogę wyjść z podziwu nad zdolnościami i inteligencją tych ssaków (no właśnie, proszę o tym pamiętać, że choć z zewnątrz przypominają ryby, to w "środku" są najprawdziwszymi ssakami, o czym niestety ludzie często nie wiedzą i tak na przykład w Zabrzu na głównej ulicy sklep rybny nazywa się "Delfinek". Jak będę tam następnym razem koniecznie muszę zrobić zdjęcie. A może to była rzecz zamierzona, w końcu kto jak kto, ale delfiny uwielbiają rybki).

Wracając do głównego tematu postu, dla nas to była powtórka z rozrywki, ale za to jaka??? Uwielbiam ten moment, kiedy moje oczy śledzą ruchy na wodzie by ujrzeć wyskakujące delfiny i jakże często mylę się wyczekując ich zupełnie gdzie indziej - dlatego w tej sytuacji zawsze włączam w aparacie tryb sportowy, by cokolwiek z popisów zostało uwiecznione (chciałam napisać na papierze, potem pomyślałam o kliszy, ależ czasy się zmieniły...).






A poniżej popisy wujka Omera... z maleńką rybką i olbrzymim delfinem. Zastanawiam się jak oni to robią, że motywują delfiny do wykonania skoku tak precyzyjnego, że nie może być mowy o pomyłce. 




A popisy akrobatyczne należą do moich ulubionych...






środa, 3 października 2012

Gunes znaczy słońce...

Gunes, takie było jego początkowe imię... Niestety doradzono właścicielowi zmianę na Deniz.
Może to dla nich ma duże znaczenie? Pewnie tak.
Otóż nasz mały bohater, Gunes, urodził się w tym delfinarium trzy miesiące wcześniej. Było to wielkie wydarzenie, gdyż w historii Turcji były to pierwsze narodziny w delfinarium. Z porodu jest nagrany filmik, niestety nie widziałam go, ale jak tylko go zdobędę, wkleję w tym poście. Gunes, jak każde dziecko, interesuje się wszystkim i jest dosłownie wszędzie. Początkowo trzymał się Isis, swojej mamy, ale tak się akurat złożyło, że Asia miała terapię w jego basenie i czy pływała z Isis czy z Allegro, mały wciąż krążył wokół niej.
Prawdziwy rozrabiaka z niego i żartowniś. Na pewno uwielbia bycie podziwianym. Długo polowałam na niego z aparatem. Jest bardzo szybki i na prawdę ciężko go złapać. Stałam nad basenem i wodziłam za nim obiektywem, aż w końcu zaczął wystawiać z wody pyszczek i jak zauważył, że sprawia mi tym wielką radość, zaczął tak pływać bym mogła go uchwycić. Na zakończenie nagrodził mą cierpliwość pięknym popisowym wyskokiem... aż treserzy uśmiechnęli się pod nosem.








wtorek, 2 października 2012

Krótki post z dedykacją dla wszystkich Kowalskich

Wędrując po Kusadasi i oglądając witryny sklepowe natknęłam się na ... polski akcent. 
Pewnie Turcy nawet sobie z tego sprawy nie zdają, a przyznam się, że pierwszy raz w życiu widziałam tę markę butów. Uśmiech na twarzy pojawił się bezwiednie...

Jędrusiu i Wojtku, zdjęcia te robiłam z myślą o Was...




poniedziałek, 1 października 2012

Kusadasi

Kusadasi, jak już chyba kiedyś pisałam, to wyjątkowe miasto. Nazwa wywodzi się od dwóch wyrazów: "kus", czyli "ptak" oraz "ada", czyli wyspa i oznacza ptasią wyspę, obecną w Kusadasi do dzisiaj. Jest to jedno z większych miast Turcji Egejskiej, a jest często odwiedzane, głównie z powodu pobliskiego Efezu.
W tym roku do centrum miasta wybraliśmy się tylko dwa razy. Pierwszy raz zaraz na początku, głównie po to, by wymienić funty na liry tureckie, a drugi raz razem ze znajomymi pojechaliśmy po prostu połazić po mieście, pooglądać, porobić trochę zdjęć. Tym razem już nie patrzyłam okiem turysty - pamiątkarza, ale patrzyłam głównie przez obiektyw - na tyle na ile mi Hania pozwoliła (sama uwielbia pozować).
Poniżej to, co udało mi się uchwycić:

Widok na ptasią wyspę. Ze względu na obecność, schodów na sama wyspę nie dotarliśmy, ale widok ze wzgórza, też był wart zobaczenia.




Centrum miasta stanowią uliczki handlowe, gdzie oczywiście najbardziej ekscytujące są negocjacje. Mając szczęście można nawet zejść do 1/3 początkowej ceny.
A same sklepiki są po prostu wszystkim przepełnione...


A nad sklepikami bieda... Okratowane okna wskazują, że mieszkania pewnie okradane są często, poza tym za bardzo nie zachwycają.


Aż ciężko sobie wyobrazić, że już w październiku prawie nie ma tu ludzi, a sklepy z pamiątkami są zamykane, aż do wiosny...



Dodatkowe m2 są zbędne skoro wszystko można powiesić...


A sprzedawcy siedzą, gadają i popijają gorącą herbatę... od czasu do czasu zachęcając turystów do kupna "oryginalnych" produktów. I tak sobie myślę, że właśnie z powodu tych wszystkich "oryginalności" Turcja nie wejdzie do EU, za dużo by straciła, zwłaszcza handlarze. Nie mówię, że ich produkty są gorszej jakości, bo tekstylia powstają pewnie w tych samych fabrykach, z tych samych materiałów i według tych samych projektów. Po prostu część idzie na zachodni rynek a część, wyprodukowana "na lewo" zostaje w kraju. 


Bananowiec. Pierwszy w moim życiu...


Sklep dla... hm bogatszych turystów, czyli Rosjan, którzy bez targowania kupują wszystko, a w sklepie tym nie było nic szczególnego, jedyne co, to pomysł na wyłącznie białe ubrania przyciągał uwagę.


A jak Turcja to i minarety...



I ptaki, głównie gołębie... równie spragnione co i my...





Oraz wszechobecne flagi... Tak, Turcy są dumni z bycia Turkami...


sobota, 29 września 2012

Adaland w zdjęciach

Jak pisałam w zeszłym roku, Adaland to cudowne miejsce. Umiejscowiony pomiędzy Kusadasi a Efezem. Składa się z trzech części: 
1.Parku wodnego, gdzie jeszcze nie byliśmy, ale czekamy aż dziewczynki podrosną bo 400 metrowa rura bardzo kusi; 
2. Drugiego parku wodnego, w którym jest cudowna plaża oraz kilka basenów do nurkowania i oglądania podwodnego świata. Można tutaj popływać z płaszczkami i zanurkować z rekinem. Tutaj też mieści się jeden z basenów do delfinoterapii;
3. Delfinarium, gdzie mieliśmy okazję przebywać każdego dnia i gdzie dokonywały się maleńkie cuda.

Adaland znajduje się na olbrzymim wzgórzu, z którego rozpościera się przepiękna panorama, głównie na południe, gdzie znajdował się nasz hotel.

Jak widać na poniższym zdjęciu część rozrywkowa Adalandu jest zrobiona w stylu... hm... muzułmańskim, jeśli można go tak nazwać.



Widok z Adalandu na nasz hotel...




Natomiast część gdzie znajduje się delfinarium i park podwodny jest w stylu efeskim. Można tam nawet znaleźć replikę biblioteki Celciusa i głównych efeskich bram i świątyń.





Tutaj znajduje się też maleńkie oceanarium. Od strony dna możemy podziwiać baseny, w których pływają dwa delfiny, rekiny i inne morskie stworzenia.





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...