"Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"

ks. Jan Twardowski


















sobota, 29 września 2012

Adaland w zdjęciach

Jak pisałam w zeszłym roku, Adaland to cudowne miejsce. Umiejscowiony pomiędzy Kusadasi a Efezem. Składa się z trzech części: 
1.Parku wodnego, gdzie jeszcze nie byliśmy, ale czekamy aż dziewczynki podrosną bo 400 metrowa rura bardzo kusi; 
2. Drugiego parku wodnego, w którym jest cudowna plaża oraz kilka basenów do nurkowania i oglądania podwodnego świata. Można tutaj popływać z płaszczkami i zanurkować z rekinem. Tutaj też mieści się jeden z basenów do delfinoterapii;
3. Delfinarium, gdzie mieliśmy okazję przebywać każdego dnia i gdzie dokonywały się maleńkie cuda.

Adaland znajduje się na olbrzymim wzgórzu, z którego rozpościera się przepiękna panorama, głównie na południe, gdzie znajdował się nasz hotel.

Jak widać na poniższym zdjęciu część rozrywkowa Adalandu jest zrobiona w stylu... hm... muzułmańskim, jeśli można go tak nazwać.



Widok z Adalandu na nasz hotel...




Natomiast część gdzie znajduje się delfinarium i park podwodny jest w stylu efeskim. Można tam nawet znaleźć replikę biblioteki Celciusa i głównych efeskich bram i świątyń.





Tutaj znajduje się też maleńkie oceanarium. Od strony dna możemy podziwiać baseny, w których pływają dwa delfiny, rekiny i inne morskie stworzenia.





czwartek, 27 września 2012

Pływanie Hani, ciąg dalszy...

Pływackie umiejętności Hani i Asi również, zostały oczywiście uwiecznione na filmikach... Zapraszam do oglądnięcia. Dodam, że Hania rozpoczęła lekcje pływania. Ma wyjątkową grupę... ona i chłopczyk w jej wieku, więc instruktorka ma szansę sporo z nimi zrobić w ciągu 30 minut. Na drugiej lekcji Hania zaskoczyła ją, bo zanurkowała. Wobec tego, na trzeciej lekcji kazała jej przepłynąć 1/3 szerokości basenu. Hania oczywiście dała radę. I pomyśleć, że do Turcji jechała bez tych umiejętności..








środa, 26 września 2012

Pływanie z Isis

Isis... Piękna Isis była w tym roku Asi terapeutką. Aż osiem razy mogliśmy je obserwować. To niesamowite jak Asia w tym roku zaakceptowała tę terapię. Było trochę marudzenia przy wkładaniu pianki i tak na prawdę nigdy nie wiedzieliśmy jak będzie. Humory Asi są nieprzewidywalne. A tu przy wejściu do wody dwa tradycyjne okrzyki a potem śmiech i zainteresowanie. To niesamowite jak się pięknie koncentrowała, zwłaszcza w czasie zabawy z piłką. Ale i tak najbardziej polubiła wspólne pływanie z Isis, zwłaszcza że to było bardzo szybkie pływanie. Uwielbiała mieć stały kontakt z ciałem delfina a Isis pozwalała Asi na bardzo wiele. 
Oprócz Isis, przy Asi stale przebywał mały trzymiesięczny delfinek (syn Isis). Teoretycznie nie brał on udziału w terapii, ale w praktyce wyglądało to tak, że stale zataczał kółka wokół Asi. 
Tak więc Asia pływała z dwoma delfinami. 


Przywitanie z Isis




Zabawy z piłeczką


A to poniżej to taka nowa forma stymulacji... Wkładanie rączki do pyszczka delfina.
Asiunia uwielbia stymulację lewej ręki, wywołuje to u niej głośny śmiech. Po prostu ją to smyra, a dotykanie zębów i języka delfina było chyba jej ulubionym momentem terapii.





Za tym ćwiczeniem nadal nie przepadała, ale pozwalała na chwilkę trzymać się w tej pozycji...



Agnieszka zaczynała wtedy śpiewać Asi jej ulubione piosenki, głównie "Księżyc" z Akademii Pana Kleksa


Oprócz tego szeptała czułe słówka, co działało na nią uspokajająco...


No i karmienie... jeszcze nie sama, bo pewnie najpierw sama by zanurzyła w rybie ząbki, ale z pomocą Agnieszki. Pięknie się skupiała...


W pływaniu miała już spore doświadczenie... zaczęła sama trzymać płetwę delfina. Na razie tylko prawą ręką, ale miejmy nadzieję, że i lewa kiedyś uchwyci się..



Końcowe przytulaki...


poniedziałek, 24 września 2012

Jawna dyskryminacja niepełnosprawnych dzieci

Miałam pisać dziś o pływaniu z Isis, ale nadal noszę w sobie wczorajszą rozmowę... Nie miałam pojęcia, że takie rzeczy mają miejsce, a mogłoby to też spotkać moją rodzinę.

Moi przyjaciele wraz z niepełnosprawną córeczką wyjeżdżali trzy tygodnie temu na delfinoterapię do Turcji. Mała ma rdzeniowy zanik mięśni - trudności do wyobrażenia tylko dla tych, którzy znają kogoś z tą paskudną chorobą. Przeszli odprawę, przeszli bramki bezpieczeństwa i spokojnie czekali na przejście przez ostatnie bramki(te tuż przed wejściem do samolotu). W pewnym momencie podszedł do nich ktoś z obsługi informując ich, że jednak nie mogą zabrać na pokład butli z tlenem. Dodam, ze brali ją na pokład na wszelki wypadek (czyt. gdyby zgubiono ich bagaż lub gdyby mała go potrzebowała, ale to było raczej mało prawdopodobne). Nakazano im wypuszczenie gazu z butli, co posłusznie zaczęli robić. W międzyczasie poinformowano ich, że nie będą mogli zabrać również butli. Dodam, ze wszystko było wcześniej zgłoszone i że nigdy nie mieli z tym problemów. Ale to był dopiero początek. Po chwili przyszedł ktoś i poinformował ich, że "to dziecko również nie ma wstępu na pokład i że też nie poleci". Jak to usłyszałam z ust przyjaciółki, pomyślałam, że żartuje... Wyobraźcie sobie, że kilka lat czekacie na to, by wasze chore dziecko mogło wziąć udział w terapii z delfinami, że dla waszego dziecka było to największe marzenie, że w końcu udało wam się zebrać tą kolosalną sumę i że wszystko zapłacone i wystarczy tylko wsiąść do samolotu i nagle przedstawiciel przewoźnika informuje was, że wasze dziecko nie może lecieć i że wasze bagaże są właśnie wyładowywane!!!
Ojciec rodziny stwierdził (w tym całym szoku i zdenerwowaniu), że jego córka może nie lecieć, ale on leci, że to są również jego wakacje i on ma prawo lecieć (dodam, że miał nadzieję wskórać coś u załogi pokładu). Przewoźnik się nie zgodził i tak po prostu zaczęli ich wyprowadzać z terminala. Dodam, że w tym wszystkim wcale nie traktowano ich kulturalnie, a osoba decyzyjna nawet nie zwracała się do nich "Pani, Pan", tylko "ty". 
Okazało się, że za 3 godziny w to samo miejsce leci inny przewodnik i bez problemu zgodził się ich zabrać. Oczywiście sami musieli pokryć koszty podróży. Dodam, że w czasie załatwiania tych formalności poinformowano ich, że z powrotem zabierze ich przewoźnik, który teraz odmówił im zabrania ich niepełnosprawnej córki na pokład.

I chodzę tak cały czas z tą historią w sercu i w głowie. Dla mnie to jawna dyskryminacja niepełnosprawnych...

Wszystko skończyło się oczywiście dobrze. Były to ich najpiękniejsze wakacje, ale dlaczego przez czyjeś widzimisię takim stresem, i jakby nie było poniżeniem, musiały się zacząć?

czwartek, 20 września 2012

Pływanie z Allegro

Tylko raz Asia pływała z Allegro... Ale wystarczyło, by Allegro mnie zachwyciła!!! W porównaniu z innymi delfinami jest duża, ociężała z rozstępami na grzbiecie. Ale miałam okazję obserwować ją i jej niesamowite starania przez 30 minut. Byłam zdumiona jak bardzo się stara, czy to "tańczyć", czy "śpiewać", czy łapać i przynosić piłkę. Jej powolność bardzo Asi służyła. Bez problemu sama mogła ją złapać czy się do niej przytulić. Stałam z boku i mój podziw nie miał końca. Nie wiem, co ona jeszcze ma takiego, czego nie wyłapałam u innych delfinów, ale po prostu uwielbiałam na nią patrzeć. I myślę, że tu nie chodzi tylko o tresurę... ona po prostu jest inteligentna i empatyczna...


Przy brzegu... witanie z delfinami...






Nagroda dla Allegro, smaczna rybka...


Obowiązkowe buziaki...



Śpiewanie...



To, co Asia w tym roku uwielbiała najbardziej, szybkie przejażdżki...


Tu Allegro wykazała się niesamowitą cierpliwością, Asia również...




Taniec Allegro...




I kolejna przejażdżka, których w czasie tej sesji było sporo...





Piękna Allegro...



poniedziałek, 17 września 2012

Wodniczek Hania


Podczas gdy Asia cieszyła się z pływania z delfinami, Hania również trenowała. Przedpołudniowe i popołudniowe godziny spędzane w wodzie szybko przyniosły rezultaty w postaci odkrywania przez nas umiejętności pływackich naszej młodszej córki. 
Tuż przed wyjazdem Hania kazała sobie kupić okulary do patrzenia pod wodą, ale jej odwaga najdalej pozwalała jej na zamoczenie końca nosa w wannie. W Turcji uzbrojona w motylki była bardziej śmiała. Zaczęło się od wskakiwania do wody. W czasie skoku czy chciała czy też nie, wpadała pod wodę by po sekundzie wynurzyć się nad powierzchnię wody. Tak bardzo jej się to spodobało, że potrafiła tak cały czas, a najlepiej jeśli ktoś jej towarzyszył. No i znalazła sobie Michałka... jednego z bohaterów naszego turnusu.
Po tygodniu skakanie było już nudne, więc stwierdziła, że teraz chciałaby poćwiczyć patrzenie pod wodą, a co za tym idzie nurkowanie. Zaczęła swój trening od małego basenu, ale dość szybko przeskoczyła do dużego. No, ale znowu zaczęło być nudno, była głodna nowych wyzwań i postanowiła porzucić motylki. Wobec tego wyzwania zostaliśmy wezwani do porządku dziennego, by w ogóle nie spuszczać jej z oczu. Wymyśliliśmy zabawę w pływanie od mamy do taty i od taty do mamy, ale z głową pod wodą... Byliśmy tak zaskoczeni!!! Pół szerokości basenu bez problemu potrafiła pokonać. Oczywiście ktoś musiał ją złapać, bo bez motylków ciężko byłoby jej wypłynąć nad powierzchnię wody. Wobec tak szybkiego rozwoju jej pływackiego talentu postanowiliśmy tuż po powrocie zapisać ją na lekcje pływania... a może to będzie właśnie to???

A poniżej zdjęcia z podwodnej sesji zdjęciowej!!!





















Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...